poniedziałek, 29 lipca 2019

Historia pewnego Bławatka :-)

Historia pewnego Bławatka :-)
Witam Was serdecznie przy poniedziałku :-)
Dzisiaj będzie, chyba nawet nie taka krótka historia pewnego Chabra Bławatka :-) Kwiatuszek śliczny, pomimo iż Wikipedia nazywa go pospolitym chwastem.  Do tego jest w jedynie słusznym kolorze, czyli błękitnym :-) Ten właśnie cudny kwiatek, albo wzór na jego zrobienie przyleciał do mnie za pośrednictwem Ani, od Coricamo, za udział w SALu z Zegarem link. Był totalnym zaskoczeniem, ale niewątpliwie bardzo miłym. W pewnym momencie, już po powrocie z wojaży, w porywie chwili stwierdziłam, że spróbuję, zobaczę, wyhaftuję. Trochę chciałam zakombinować i haftować na lnie, ale po konsultacjach wyszło, że hafcik i tak dosyć mały, więc podmieniłam tylko białą kanwę z zestawu na "rustico" i zabrałam się za pracę. To była sama przyjemność i powstał całkiem ładny haft, rzeczywiście nieduży, ale uroczy :-)


Jakoś tak, praca szybko się skończyła, nitek z zestawu zostało, a rączki chciały jeszcze coś zrobić, a niezastąpiona Wena (trwaj, Weno trwaj :-) podpowiedziała, zrób wisior, taki haftowany. Pamiętasz, kiedyś już myślałaś, wzorów szukałaś? Stwierdziłam więc, ok. Znalazłam bazę, jedną jedyną, powróciłam do pomysłu z lnem i wyhaftowałam kawałek powyższego wzoru i oprawiłam. I wiecie, że się udało, po prostu dało się i mam :-) A z większego haftu zrobiłam kartkę, więc z przyjemnością Wam teraz pokażę :-) :-) :-)




Takie, nie do końca oczywiste kolory w kartce, ale mnie się bardzo podobają, a z wisiora jestem bardzo dumna. Plan był, żeby zgłosić go do wyzwania na blogu DIY, gdzie trwa wyzwanie "Biżuteria – koła i spirale" link. I zaczęło się, że to owal, a nie koło, ale że owal to jednak takie "kopnięte" koło, a był nawet głos Matematyka, że elipsa, to "rzut równoległy koła i że okrąg to szczególny przypadek elipsy". No to już był koronny argument, że mogę brać udział w wyzwaniu. I w zasadzie nic nie stało na przeszkodzie. No może łańcuszek dobrać, a może dorobić frywolny. I znowu się zaczęło. A nie masz innej bazy, a były jeszcze takie malutkie, co to niby na kolczyki, albo bransoletkę miały być. Ale przecież to maleństwo jest, ripostowałam, ale ta Wena naciskała, ale jak się ponownie głos Matematyka wtrącił, lekko podpuszczając mnie, to się zawzięłam i dorobiłam jeszcze malutkie maleństwo. No drobina okrutna, bo to cały centyment średnicy ma, ale udało się. Dorobiłam frywolny łańcuszek i można nosić :-)



A do wisiora, też w sumie dorobiłam frywolny łańcuszek, tylko troszkę grubszy i z dodatkiem zgniłej zieleni:



a z resztek nitek na czółenkach kolczyki i jest cały komplet. Zdjęcia były trudne do zrobienia, bo ustawienie ostrości na tę drobnicę, mnie wykańczało, ale myślę, że ogólny pogląd da się wyrobić :-)




Razem z kartką, tworzą ciekawą całość:



Słowo się rzekło i chabrowy wisior z bransoletką zgłaszam na wyzwanie na blogu DIY "Biżuteria - koła i spirale" 



Dodatkowo na blogu Art-Piaskownicy jest wyzwanie pt. "Kwiaty" więc Bławatkowy komplet wysyłam także na ten blog z pięknymi pracami :-)


Wiem, że post już dosyć przydługi, ale muszę się Wam przyznać, że najlepiej mi się tworzy, jak nic nie muszę.  Zrobię fragment, potem jeszcze coś, potem wpadnę na kolejny pomysł, no sama radość :-)
Znów nieskromnie powiem, że podobają mi się te haftowane biżutki i mimo, iż można by powiedzieć, że są staromodne, albo niemodne, to ja się z tym nie zgadzam, bo mnie się po prostu podobają :-)


Na tym kończę, mam nadzieję, że nie zanudziłam Was, a może nawet troszkę zaciekawiłam swoją pisaniną :-) Dziękuję, że zaglądacie, że zostawiacie tak miłe słowa - BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ :-)

A teraz już pozdrawiam wszystkich zaglądających i mówię do zobaczenia :-)

Justyna

sobota, 27 lipca 2019

Biedroneczki są w kropeczki :-)

Biedroneczki są w kropeczki :-)
Witajcie :-)
Dzisiaj nie będzie ani o Pigmejach, ani o Afryce, tylko o biedronkach i kropkach. Robimy przerwę w relacjach z urlopu, ale obiecuję wrócić do tego tematu. Miesiąc się kończy i chciałam wywiązać się z zabaw, w których biorę udział. Tak jakoś dzisiaj sobie uświadomiłam, że to już tylko kilka dni do końca kolejnego miesiąca.
Myślę, że każdy pamięta tę przedszkolną piosenkę, o biedronkach w kropeczki, grzybkach, co mają łatki  i śliczny kapelusik. Znowu odbiegam od tematu. Otóż, jak zapewne większość wie, Ania w swojej kartkowej zabawie, w tym miesiącu do palety kolorów dodała kropki. Postanowiłyśmy z moją sąsiadką Dorotą zrobić coś wspólnie i tak od słowa do słowa stanęło, że kropki to biedronki :-) Trochę podumałyśmy w oczekiwaniu na wenę, a zasoby wykrojników podpowiedziały nam jakże wdzięczny temat dmuchawców i zrobiłyśmy.
Na początek będę jednak taaaakie kropki, nieśmiało wyglądające z kolorowych traw :-)


Kropki tutaj są na grzybku-muchomorku, a z Aninej palety mamy biały, zielony i czerwony :-)



Ale, ale miała być biedronka? oczywiście, że jest, zobaczcie tutaj:


Jest? jest :-) Przysiadła na dmuchawcu i pięknie się nam prezentuje :-)


z palety mamy biały, zielony i czerwony :-)

Karteczki wędrują na zabawę kartkową LINK


i jeszcze zdjęcie rodzinne :-)


Nieskromnie przyznam, że karteczki bardzo mi się podobają.
Są jeszcze kartki Dorotki, ale trzeba poczekać, aż sama pokaże :-)

A teraz chciałabym się jeszcze cofnąć o miesiąc i nadrobić czerwcową zaległość i pokazać karteczkę z motylem. Wiem, że już po czasie, ale ja sobie obiecałam, że będę robić systematycznie i dlatego uzupełniam. Kartka okolicznościowa, z okazji 80 urodzin :-)



Motyle są, a z palety mamy ecru, różowy i czerwony :-)
To jak Aniu zaliczysz spóźnialskiej? Bardzo proszę :-)


Na tym kończę, bo muszę chyba trochę odpocząć. Całkiem sporo dzisiaj udało mi się w domu i wokół zrobić. Cały czas mam jednak wrażenie, że ktoś mi podkrada czas :-( Bardzo proszę tego nie robić, jest mi on baaaaardzo potrzebny :-)

Dobrze, już nie gadam, pozdrawiam Was bardzo serdecznie
do zobaczenia

Justyna

P.S. Jeszcze tylko dopiszę, że kartki robiłyśmy podśpiewując :-)


poniedziałek, 22 lipca 2019

Radość :-)

Radość :-)
Witajcie :-)
Spieszę dzisiaj do Was znowu z opisem moich wojaży, czyli co było po Bangi :-)
Po pierwsze - bo obiecałam, po drugie - bo mam trochę kolejnych zdjęć, a po trzecie, bo bardzo mi zależy żebyście nie odnieśli wrażenia, że mój wyjazd to jakieś poświęcenie było. Było super, moc nowych wrażeń, także socjologicznych i w ogóle :-)
Wyjazd do RCA udał się dzięki mojej koleżance, która pracuje tam dla WWF, jeżdżąc mobilnym ambulansem do wiosek, gdzie mieszkają Pigmeje i w ten sposób leczy podstawowe i najczęstsze tam choroby. Średnio w każdej z wiosek jest raz na dwa tygodnie. W ciężkich przypadkach zawozi pacjenta do szpitala publicznego. Usługi medyczne są płatne, nie jest to pełne pokrycie kosztów, ale opłata, która powoduje docenienie tej opieki. Pigmeje płacą połowę ceny za wizytę i mają leki darmowe, pozostali płacą i za wizytę i za leki. Dzień kiedy przyjeżdża lekarz do wioski, to oczywiście wydarzenie, więc z reguły przychodzą wszyscy lub prawie wszyscy. Punkt przyjęć to najczęściej kaplica kościoła katolickiego. Niech Was jednak nie zwiedzie szumna nazwa, bo jest to zwykle wiata pokryta liśćmi palmowymi.


Ambulans, to zwykły samochód terenowy, do którego pakowane  jest kilka walizek z lekami i podstawowymi opatrunkami:


Na miejscu, za biurko najczęściej służy ołtarz:


a ławki (chociaż to duże słowo, jak się popatrzy na te patyki) są poczekalnią i widownią.


Przyjęcia odbywają się na oczach wszystkich, bo nie ma innej możliwości.
Podczas takich wizyt na wioskach rozdawaliśmy Wasze DARY. W sumie dobrze, że część czapeczek była większa, bo pasowała na różne głowy.
Wybaczcie jakość zdjęć, ale są one niepozowane, w różnym oświetleniu robione i zdecydowanie nie mają służyć artystycznym celom :-)







widzicie ten piękny uśmiech :-)








po założeniu opatrunku i bolesnym zastrzyku należy się nagroda :-)


a widzicie tego niesamowicie chudego psa na drugim planie?



no tutaj to był straszny płacz po zastrzyku, więc nagrodą była ośmiorniczka :-)


a i tutaj nie spodobaliśmy się zdecydowanie Maleństwu, więc szybciutko wycofałam się na większą odległość. Zresztą u części dzieci, nasz odmienny wygląd powodował strach i płacz. Na szczęście nie u wszystkich :-)



Część kocyków i czapeczek rozdaliśmy nie tylko pacjentom, ale po prostu mieszkańcom. Tutaj pomagał mi Szef wioski, ale trochę chaosu się wdało, więc zdjęcia chyba jeszcze mniej "artystyczne" :-)
















A tutaj próbowaliśmy ustawić przynajmniej część dzieci do grupowego zdjęcia, ale totalnie się to nie udało, chociaż zdjęcie ma swój urok :-)


To chyba na tyle dzisiaj. Jak Was jeszcze nie zanudziłam, to następnym razem opowiem o łowieniu ryb z Pigmejkami, no niezapomniane przeżycie :-) chyba, że wolicie słonie i goryle? - ok, w sumie będą pewnie dwa posty :-)
A teraz już pozdrawiam Was bardzo serdecznie, jeszcze raz dziękuję za przekazane czapki, kocyki i inne drobiazgi

do zobaczenia

Justyna