sobota, 31 marca 2018

WIELKANOC

WIELKANOC
Kochani :-)
Dla wszystkich którzy do mnie zaglądają, piszą, zawierają znajomości i przyjaźnie oraz dla tych co nawet nie wiedzą o moim istnieniu życzę spokojnych, spędzonych z najbliższymi i oczywiście zdrowych Świąt Wielkanocnych. 


Justyna z Rodziną 

poniedziałek, 26 marca 2018

Wabi sabi

Wabi sabi
Witajcie :-)
Dzisiaj bez zbędnych wstępów, bo tytuł już chyba wiele wyjaśnia :-) Otóż Zespół Szuflady na ten miesiąc ogłosił bardzo fajny temat wyzwania, czyli właśnie wabi sabi, szczegóły pięknie zostały opisane na blogu szufladowym. Mnie się bardzo spodobało to odnalezienie uroku z niedoskonałości, w rzeczach starych, ale też i taka trochę filozofia spokojniejszego podejścia do świata, bo przecież nie zawsze muszę być doskonała, nie ma po co biec i pędzić. I tak mnie w okresie przedświątecznym naszło na wyzwanie pt. WABI SABI.
Zapewne się zdziwicie, albo właśnie nie, ale na to wyzwanie przygotowałam ….. frywolitkę :-) Postanowiłam wykorzystać resztki nitek nawinięte na czółenka, których było za mało aby "coś konkretnego" z nich zrobić, a szkoda wyrzucić. Uwolniłam więc czółenka, robiąc z nich małe kwiatuszki, które systematycznie łączyłam. Kolory tzw "na winie" czyli co się pod rękę nawinie, to dołączałam. Powstała jedna mała serwetka, taka podkładka 6x6, a druga jest w trakcie. Nie będę się przecież napinać, żeby ją skończyć, bo nie o to tutaj chodzi. Serwetki zabrałam na pierwszą wiosenną kawę do ogrodu, a że meble jeszcze pochowane, to za tacę posłużył mi talerz (chyba muszę sobie jakąś tacę zmalować, a może wypleść, ale już tak dawno nie miałam papierowej wikliny w rękach).
A tak się prezentuje moje "wabi sabi" z wiosennym espresso :-)



Nic nadzwyczajnego, ale będę kontynuować dorabianie podkładek.



Na zrobienie jednego kwiatka potrzeba około metra nitki. I wiecie, podoba mi się ten efekt przypadkowości i łączenia kolorów wydawałoby się niezbyt pasujących.


Już nawet dorobiłam kolejne elementy:


Mam nadzieję, że wpisałam się w temat wyzwania :-)


Na koniec zdjęcie z moimi tulipankami w tle, tak to te co ostatnio były zasypane śniegiem, ale już nie są :-) Właśnie miałam napisać, że mnie denerwuje na tym zdjęciu rurka od nawadniania, ale sobie odpuszczam, bo i tak niedługo zostanie zarośnięta, więc złączam i takie zdjęcie :-)


Na koniec zdradzę Wam jeszcze, że kawa była pyszna i koniecznie trzeba już te meble ogrodowe wyciągnąć :-)
Dołączam więc baner Szufladowego wyzwania:


i mówię do zobaczenia, pa, pa

Justyna

P.S.
Bardzo dziękuję za Wasze miłe słowa pod poprzednimi postami, bardzo, bardzo dziękuję :-)



sobota, 24 marca 2018

Kuchenny eklektyzm

Kuchenny eklektyzm
Witajcie :-)
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, czasu coraz mniej, więc od razu przechodzę do tematu. W tym miesiącu w kartkowej zabawie u Ani uczymy się nowej techniki, czyli "iris folding" Metoda wydaje się dość prosta, więc trzeba było się zmierzyć. Pomimo, iż kartki robiłam bez Doroty, była tuż  obok mnie :-)
Na początek naoglądałam się irysków na innych blogach i ponieważ koleżanki "bezmaszynkowe" narzekały, że trudno ładnie wyciąć kształt za którym chowamy paseczki, to postanowiłam wykorzystać posiadane/zachomikowane już wycięte ramki. Ramki mają udawać jajka wielkanocne, bo taki trend sobie zaplanowałam. Na początek miała być wiosenna, w zieleni. Ochoczo "zembossowałam" ramkę na zielono, nie jest idealnie pokryta pudrem, ale to wpisywało mi się w koncepcję, dobrałam papierki w zieleniach, pocięłam paseczki, potuszowałam brzegi, nakleiłam w niezbyt skomplikowany sposób, odwróciłam i …… aż usiadłam z wrażenia, bo wyszło mi jak na kuchennej ściereczce. Pewnie przez zieloną kratkę, którą wybrałam. Szkoda było mi odrywać pasków, więc zmieniłam koncepcję, tło i dodatki i chyba udało mi się uratować efekt końcowy, ale już wiem, ża następnym razem 3 x się zastanowię zanim sięgnę po "kratkę", którą skąd inąd uwielbiam:





Na koniec jeszcze mnie podkusiło przykleić frywolnego zająca, znalezionego w magicznej puszcze, ale teraz bardziej mi się wydaje, że to myszka, ale ….


Ze zdobytym doświadczeniem, postanowiłam zrobić jeszcze jedną kartkę, ponownie ramka, tym razem embossing na złoto, a paseczki wzięłam ciemniejsze, bo miało być elegancko z tym złotem i … znowu efekt mnie nie powalił, bo kartka wyszła mroczna, a jednak Wielkanoc to raczej radosne święta. Postanowiłam więc ożywić kartkę delikatnym i jasnym quillingiem. Moje nim zauroczenie odżyło po spotkaniu z Elą z bloga ElizaArt. Zakupiłam przecież karbownicę za nieduże pieniądze. Wyciągnęłam więc paski, narobiłam bałaganu, nakręciłam, ale chyba wyszło nieźle. Kartka mi się podoba, chociaż nie jest taka oczywista. To takie trochę pomieszanie stylów, czyli "eklektyzm":



i jest nawet zając:


Zdjęcia ogrodowe z zeszłego tygodnia, kiedy było zimno i śnieżnie, ale kartek już nie ma więc nie powtórzę zdjęć, a zobaczcie jak marzły moje tulipanki:


Mam nadzieję, że moje "eklektyczne irysy" i Wam się spodobają, a teraz jeszcze załączam baner zabawy u Ani:


oraz kolaż:


Na tym kończę, dziękuję że do mnie zaglądacie, dziękuję za każde pozostawione słowo, dziękuję Aniu za fajny temat, na pewno go jeszcze powtórzę :-)

pozdrawiam serdecznie

Justyna


środa, 21 marca 2018

Nowy wzór matematyczny :-)

Nowy wzór matematyczny :-)
Witajcie :-)
Dzisiaj będzie na poważnie, ale tylko trochę. Nie wiem jak Wam, ale mnie matematyka dobrze się kojarzy :-) jest konkretna, poukładana, idealna jak dla mnie (tyle wystarczy, nie wchodzimy w niuanse :-) Nie mogło więc braknąć matematyki na moim blogu i to oczywiście w połączeniu z frywolitką. Tutaj nic już nie muszę tłumaczyć :-) Będzie więc trochę matematyki, a konkretnie geometrii w połączeniu z nowym dla mnie wzorem frywolitkowym. Ciągnie mnie przecież do prób i eksperymentów. Ok, brzegujemy :-) Na Instagramie znalazłam piękny profil Rosjanki o nicku _sheoli i tam cudne prace z dwuwarstwową frywolitką zrobioną z elementów kwadratowych i trójkątnych. Zrobiłam więc swoją na wzór Sheoli, lekko modyfikując, eksperymentując z koralikami i dodając nowe kształty. Mam więc komplet frywolnej biżuterii z kwadratami, trójkątami i pięciobokiem:



To teraz już wszystko jasne :-)
Bransoletka jest zrobiona z kwadratowych elementów, tutaj cztery, z użyciem szafirowego kordonka w dolnej warstwie, a melanżu w górnej części (no może z wyjątkiem jednego elementu, ale nie jest to spektakularnie widoczne). W dolnej warstwie umieściłam także koralik, który jest taki trochę za kratkami :-)


Kolczyki to trójkąty, mające kolorowe elementy z obu stron, bo mogą być przecież widoczne i tutaj muszę przyznać, że nie było łatwo dołączyć ten "drugi" spód, ale się udało:


A chyba najbardziej jestem zadowolona z pięciokątnego wisiora. Bardzo mi się podoba wiszący na tej cienkiej lince i jeszcze ta jadeitowa kropla :-) jestem z niego zadowolona:



Podoba mi się ten wzór, to że jest go jakby więcej i nawet to, że nie jest taki równo-płaski, co daje efekt przestrzenności.
Obiecuję będzie więcej, a szczerze nawet już jest więcej tworów robionych według tego wzoru :-) ale to może już innym razem. A teraz jeszcze kilka zdjęć "Szafirowej Matematyki"




Najmniej jestem zadowolona ze zdjęć, ale lepszych w tym świetle nie będzie. Mam nadzieję jednak, że i Wam się  moja matematyka spodobała :-)

Na tym kończę, bo mnie rączki świerzbią do dalszych prób. Dziękuję Wam za odwiedziny, miłe słowa pod poprzednimi postami, a teraz już mówię do zobaczenia

Justyna

niedziela, 18 marca 2018

Zasypało biedne ptaszki :-(

Zasypało biedne ptaszki :-(
Witajcie :-)
Mamy atak zimy, która nie chce nas jeszcze opuszczać, więc wystawiła swoje mroźne paluszki, dmuchnęła zimnym wiatrem, a na dodatek sypnęła śniegiem. Ja nie mam co narzekać, bo siedzę sobie w ciepełku, a jakby było zimno to zawsze mogę w kominku zapalić, ale co mają powiedzieć ptaszki. Zimno im, pochowały się, ale, ale ….. coś tam u mnie w ogródku się dzieje? Wyglądam, zaglądam, nic to trzeba się ubrać i iść zobaczyć, a tam ….. taki widok :-)


Ups, jakiś czarno-biały filtr mi się włączył


Takie bardziej domowe te ptaszki, bo to przecież kura i kogut są :-) O i mają nawet jajka:



Troszkę im trudno będzie z tymi jajkami, bo jakaś taka dysproporcja się tutaj wdarła :-)
Ale nic to, będzie dobrze, bo przecież już chyba wszyscy widzą, że to kontynuacja mojej zeszłomiesięcznej pracy decu w technice art-stone (można sobie przypomnieć TUTAJ), a ponieważ zostało jeszcze preparatów to pojawili się Rodzice jajek. A ponieważ nie wiadomo, chyba że ktoś wie, co było pierwsze:


to u mnie kura była POTEM :-)
Już zapewne domyślacie się, że kurza rodzina wędruje na marcowy temat w cyklu "Kocham decoupage"


Zdjęć nie ma dużo, bo mi aparat w telefonie odmawiał posłuszeństwa na tym mrozie i wietrze i się wyłączał, ale może jeszcze zdjęcie solo:
Pani KURA



i pan KOGUT:


Kurza rodzinka zaprezentowana, mnie się podoba, chociaż wiem, że impresje bywają odmienne, bo np moja Mama, za każdym razem jak widzi te jajka (a leżą na stole w salonie) pyta mnie, czy dołożę do nich jakiś kolor? Nie, nie dołożę, bo to taki styl, ale jak widać gusta są różne :-)
Mam nadzieję, graniczącą z pewnością, że Renia mi jednak zaliczy.

Na tym kończę, chyba jednak zapalę w tym kominku :-)
Dziękuję, że do mnie zaglądacie
pozdrawiam serdecznie

Justyna


środa, 14 marca 2018

Fajnie było :-)

Fajnie było :-)
Witajcie
Wpadam do Was dzisiaj w zasadzie na chwilkę, bo pewnie większość z Was już wie, że ostatni weekend w Warszawie był baaaardzo ekscytujący, pisała o tym Ania TUTAJ, więc ja się powtarzać nie będę. Natomiast nieodmiennie uważam i ciągle mnie to zaskakuje, że można się pierwszy raz (pierwszy raz na żywo) spotkać z osobami wcześniej znanymi tylko z blogosfery, a czuć się jakby się znało lata. Dziewczyny, dziękuję Wam, za super atmosferę, byłam z Wami dosyć krótko, ale czas ten jest niezapomniany. Oczywiście pojawiły się kolejne plany, a życie pokaże co z nich wyniknie.
Jak pisała Ania ćwiczyłyśmy robienie kwiatków (nie mam żadnych zdjęć bo tak byłam zaaferowana, że nie zrobiłam :-) ale także Ela, zwana przeze mnie nieodmiennie Elizą  pokazała jak zrobić piękne quillingowe żonkile. Quillingu już "coś tam" próbowałam, ale spotkać taką mistrzynię, to skarb. Na szybko, tak jakby przy okazji (och żeby to było takie łatwe) skomponowałyśmy (cha, cha  - my) uroczą kartkę. Dziewczyny dorzuciły swoje kwiatki i listki (o i pierwszy raz ćwiczyłam użycie grzebienia w quillingu, a zapewniam Was, że był on najzwyklejszy, taki plastikowy jak za starych czasów) i powstała karteczka. Uważam że jest urocza.





Zwróćcie proszę uwagę na tego goniącego kurczaka na dole kartki, to taka kropka nad i. W domu dołożyłam napis (może trochę za duży, ale chyba nie), trochę sznurka i mam radochę.



Moja fascynacja quillingiem znowu odżywa, więc pewnie znowu coś zdziałam, zakupiłam nawet na tę okoliczność karbownicę. Namawiałyśmy Elę, żeby poprowadziła cykl "wspólnej nauki quillingu" kto wie, kto wie, może się skusi :-)

Kolejna moja radość to cudna zakładka, wyhaftowana krzyżykami, przez Anię. Od dawna podziwiam Anine zakładki i potwierdzam, że to mistrzostwo świata. Ta zakładka jest taka piękna, że obawiam się jej używać i na razie leży sobie w folijce (tutaj wyciągnięta do zdjęć), ale jak znajdę super książkę, to ją użyję:



A te krzyżyki są takie idealne:


A na koniec jeszcze wspomnę, że meduzy pokazywane w TYM poście, trafiły w dobre ręce, a jak już wróciłam ze spotkania to okazało się, że zyskały także uznanie w  oczach teamu Piaskownicy i wygrałam w temacie Podróże Małe i Duże - Australia



Cieszę się niezmiernie i ze spotkania i z wyróżnienia - chyba się powtarzam z tym spotkaniem :-)
Na dzisiaj już kończę, chociaż powinnam pokazać jeszcze jedną pracę, ale to może następnym razem :-) Dziękuję za Wasze odwiedziny i wszystkie miłe słowa, które zostawiacie, a teraz mówię już do zobaczenia i pozdrawiam serdecznie 

Justyna