poniedziałek, 29 maja 2017

Jak baran z kotem ….

Jak baran z kotem ….
albo kot z baranem i do tego nucą kolędy i bawią się bombkami :-)

Witajcie :-)

Tak mi się jakoś zebrało na żarty po kolejnym spotkaniu z kotem :-) a tak naprawdę to oczywiście, po spotkaniu z Dorotą :-) bo kot to się trochę na nas wypiął i głównie wietrzył zamiast pomagać. Teraz, zwłaszcza dla stałych bywalców mojego bloga, już wszystko jasne, będzie o kartkowaniu w zabawie u Ani, która zapewnia nam stałe spotkania, co jest niewątpliwie wartością dodaną. Nie będę więcej mącić i zaczynam pokazywać.
W tym miesiącu inspirowała nas także Ania, znana jako Nawanna (szczegóły TUTAJ).
Na początek kartka, która powstała ostatnia i z którą miałyśmy największy kłopot, ale i największą zabawę. Będzie opowieść o BARANKU. Nie było na niego pomysłu, nie przygotowałyśmy żadnej grafiki, ja również nic nie wydziergałam, więc trzeba było zrobić z dostępnych materiałów, ale Dorota chciała żeby był puchaty, więc wycięłyśmy go, albo je bo w sumie robiłyśmy kartki dla nas obu, z wacików kosmetycznych. Wiem, że trochę pojechałyśmy po bandzie, ale są naprawdę sympatyczne. A ponieważ baranki są czasami niesforne, to podjęłyśmy próbę okiełznania ich i dostały, albo co ja tam będę opowiadać, zobaczcie sami, tylko bardzo proszę bez śmiechów, bo to poważna zabawa :-)


Zdjęcia oczywiście w scenerii ogrodowej. No i jak? Prawda, że urocze baranki? a jakie z nich rozrabiaki, nie dadzą się utrzymać za ogrodzeniem, dlatego dostały dzwoneczki, żeby je można było łatwiej namierzyć, jak pobiegną gdzieś na tych swoich raciczkach.
Jak Ania mi nie zaliczy to dokleję jeszcze napis Alleluja, ale przecież widać, że to kartka na okoliczność Wielkiejnocy


Kolejna kartka miała być okolicznościowa z nutkami, natomiast my jako okoliczność wybrałyśmy Boże Narodzenie, bardzo przecież ważną okoliczność. Nutek jest sporo bo wykorzystałam tutaj prawdziwą, nazwijmy to partyturę, z której kiedyś korzystałam stawiając swoje pierwsze kroki w nauce gry (ale o tym teraz sza). A dalej wdrożyłyśmy kolejną lekcję ćwiczeń embossingu na gorąco i jest piękna ośnieżona chata. A ponieważ ćwiczenie czyni mistrza, to tym razem stemplowy embossing jest już przyzwoity i zaczyna wychodzić powtarzalnie (uff). I nie używałyśmy poduszki antystatycznej, bo protestujemy nad jej ceną! Wiemy już jednak, że trzeba jak najmniej wzbudzać ten puder, bo potem osiada na wszystkim i nic już nie wychodzi. To proszę, nuty, zima, kolędy i ….



Ciężko zrobić dobre zdjęcie, bo się ten puder błyszczy, ale chyba domek i święta widać :-)


Na koniec została bombka i tutaj postawiłyśmy na dosłowność, bo jest bombka zawieszka, a na niej bombki i ……



na tych wewnętrznych bombkach znowu embossing. Całość bardzo mi się podoba, więc jeszcze jedna fotka, z dodatkiem goździkowego koloru :-)


Nie było latwo, ale zadanie udało się odrobić, a przy tym radość ze spotkania, jak zawsze bezcenna :-) To teraz zdjęcie rodzinne:


baner zabawy u Ani:


i baner moich i oczywiście Doroty poczynań:
Na tym kończę, pozdrawiam serdecznie, dziękuję Wam bardzo za miłe słowa w komentarzach, Dorocie jeszcze raz za spotkanie i do zobaczenia wkrótce. A teraz lecę dalej, bo to przecież trzeba inspirację w decu szykować

pozdrawiam jeszcze raz gorąco
Justyna

sobota, 20 maja 2017

Wielokolorowo :-)

Wielokolorowo :-)
Witajcie
Nareszcie mamy prawdziwy, piękny, kolorowy i ciepły maj. Przyroda szaleje, że trudno nadążyć - jest super. W takich pięknych okolicznościach przyrody bardzo miło jest usiąść na tarasie, czy w ogrodzie i napić się przepysznej kawy. Uwielbiam takie poranki, gdy mogę się podelektować pięknem chwili. Brakowało mi jednak takiego małego podręcznego stoliczka, czy taboretu gdzie można by taką filiżankę odstawić, będąc w różnych miejscach ogrodu. Nie było więc wyjścia i postanowiłam sobie "coś" przysposobić. Tutaj nastąpił przestój decyzyjny, ale w sumie padło na zwykły, mały stołek z Ikea, który robił za kwietnik w ostatnim pokoju. Nie był niczym pomalowany, więc można się było artystycznie rozwinąć. A ja poleciałam na maksa i ….. chyba zacznę od pokazania, bo aż mnie skręca:




To teraz już wszystko jest wiadome. Model znany i ….
Zadałam sobie dużo trudu, aby mój był inny, bo przecież skoro czekał ładnych kilka lat, to musiałam mu się odwdzięczyć :-) Na początek całość kilkakrotnie pomalowałam bejcą w kolorze palisander. Drewno było bardzo suche, więc warstw było chyba cztery lub pięć. Następnie każdy szczebelek został oddzielnie pomalowany na inny kolor (oczywiście wcześniej zostały rozmontowane). Całość zaczęła wyglądać bardzo dziecinnie, ale kolejnym etapem było bardzo mocne starcie farb. Robiłam to jeszcze jak były nie do końca suche, aby ułatwić sobie pracę. Szczególnie intensywnie wytarłam jasne farby. Potem było najfajniej, bo przecierałam szczeble satynową pastą metaliczną w kolorze złoto-miedzianym, a na koniec trochę wosku w kolorze "rain forest". Dostało się także nóżkom, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie wiem, czy udało mi się choć trochę pokazać te refleksy i efekt przenikania się kolorów, ale jestem z mojego "zwyklaczka" bardzo zadowolona :-)




te zielonkawe cienie na brzegach to właśnie wosk, a tak wygląda na nogach:



i siedzisko, a raczej blat:



Całość na koniec została polakierowana satynowym preparatem, bo w końcu w sezonie ma to być mebel zewnętrzny.
A teraz zapraszam na kawę (zdjęcia z dzisiejszego poranka):



Było tak ciepło, że musiałam wyciągnąć parasol i stąd ten cień. Na ostatnim zdjęciu uchylam "rąbka" nowej pracy :-)
Na tym kończę, pozdrawiam wszystkich zaglądających bardzo serdecznie

do zobaczenia

Justyna

niedziela, 14 maja 2017

Wyjątkowo zimny maj

Wyjątkowo zimny maj
Witam :-)
"Wyjątkowo zimny maj" nam się w tym roku trafił, ale mam nadzieję, że już teraz będzie tylko lepiej i będzie "cudny maj". Słowa tej piosenki Maanamu pasują do tegorocznej pogody, a ja postanowiłam się zabezpieczyć i zrobić sobie ocieplacze. Sama siebie o to nie podejrzewałam, ale sięgnęłam po piękną wełnę Drops Fabel, skuszona wiosenną promocją w Wełnianym Sklepie, który ostatnio odkryłam w swojej dzielnicy i zrobiłam …… skarpetki. Tak właśnie, skarpetki. Jestem z siebie niezmiernie dumna, ale zrobiłam swoje pierwsze w życiu skarpetki i to na dodatek udało mi się za pierwszym razem. Matką mojego sukcesu jest niewątpliwie "Intensywnie Kreatywna", która przygotowała cały cykl filmów na YT tzw. "RAZEMPETKI" jak zrobić skarpetki na drutach z żyłką. Zawsze przerażały mnie te cztery druty, a tu proszę prosto i bez stresu.  Uwielbiam słuchać Intensywnie Kreatywnej, wszytko o czym opowiada staje się proste i ten jej spokojny głos, dziękuję bardzo za ten wspaniały kurs. Zawsze twierdziłam, że ja bardziej szydełkowa jestem, a tutaj i na drutach się udało. Dobrze, dobrze, to chyba już czas na prezentację (zdjęcia oczywiście ogrodowe, dzisiejsze)





Piękne są? prawda? To może jeszcze zbliżenie na momenty strategiczne, czyli palce:



i pięta:


Nie ma żadnych dziur, bo tak kazała Intensywnie Kreatywna, a ja się słuchałam :-)
Nie jest to moje ostatnie słowo w tym temacie, bo jako wieczny zmarzluch będę mieć zawsze pretekst żeby zrobić kolejne, już nawet mam kolejną wełnę :-)


Jak pisałam na początku, maj zrobił się "cudny" więc uraczę Was jeszcze kilkoma zdjęciami. Pamiętacie moje "zdekupażowane" kalosze? (LINK) - dostały nowe ubranie wewnętrzne:


Skrzynki z poprzedniego posta spisują się świetnie, a rzodkiewka już pięknie wykiełkowała,


jeszcze chwilę i będzie do schrupania :-)
Na tym kończę i na do widzenia "stylizowane" zdjęcie rozkwitającego czosnku :-)


pozdrawiam serdecznie

Justyna

środa, 10 maja 2017

Uciekał nam zając :-)

Uciekał nam zając :-)
Witajcie :-)
Uciekał nam zając, ale go złapałyśmy i dopiero dzisiaj, ale jednak, przychodzimy z podsumowaniem wielkanocnych prac decoupage, właśnie z zającem w roli głównej. Teraz już wszystko jasne, będzie to post z podsumowaniem prac z naszej wspólnej nauki decu w kwietniu. Temat był wprawdzie u Reni (szczegóły TUTAJ), ale to baaaardzo zajęta kobieta, która notabene znowu wymyśliła fajną zabawę, więc wyjątkowo podsumowanie będzie u mnie.
Powstało w sumie 6 pięknych prac i jak zawsze mnie to zadziwia, że każda jest inna i bardzo oryginalna. To co …. nie przedłużam i zaczynamy od banera:


Jako pierwsza swoją pracę zaprezentowała Ola, taki zając z uśmiechem, ale jakżeby go nie zaakceptować:

 link

Hania pokazała recyklingowy wazonik, bardzo ciekawa praca, na dodatek "zbombardowana":

 link

Ania przygotowała cały komplet wielkanocny:

 link

Gosia zrobiła piękną zajęczną pisankę:

 link

Renia przedstawiła nam bardzo eleganckie zające, co to w perłach im do twarzy:

 link

a ja poszłam na łatwiznę i wygrzebałam w starej fabryce "industrialne" zające:

 link

Teraz już widać czarno na białym, że to śliczne i piękne i bardzo fajne prace. Dziękuję Dziewczynom za udział we wspólnej nauce, nawet w tak "gorącym" przedświątecznym okresie. Teraz już pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i lecę się grzać przy ….. ciepłej robótce :-))))

pozdrawiam serdecznie

Justyna

niedziela, 7 maja 2017

Postarzanie nie/wymagane

Postarzanie nie/wymagane
Witajcie :-)
Dzisiaj chciałam Wam pokazać coś zupełnie innego, niż delikatne koronki, które ostatnio często goszczą na moim blogu. Praca była dość ciężka i brudna, a zmotywowała mnie do niej Renia, publikując kolejny temat w naszej wspólnej nauce decu. Otóż w 23 lekcji padło hasło - efekt drewna (szczegóły znajdziecie TUTAJ). Efekty mogą być oczywiście różne, ale ja postawiłam na dosłowność. Mam nadzieję, że Renia zaliczy. To do rzeczy. Sięgnęłam w zakamarki swojego garażu i wyciągnęłam stare skrzynki na jabłka. Temat skrzynek we wnętrzach i nie tylko, jest ostatnio bardzo popularny. Ja jednak miałam bardzo stare (mogą mieć około 50 lat) i tzw. prawdziwe, bo robione jeszcze przez mojego Dziadka. Był on stolarzem i miał sad i wielką miłość do jabłek. Pamiętam, jak siadał, brał mały nożyk i obierał jabłka częstując wszystkich, ach … rozmarzyłam się. Mój Dziadek już dawno nie żyje, ale miał zwyczaj podpisywać swoje prace i ja na tych skrzynkach znalazłam jego inicjały. Na początku jest A. bo Dziadek był Aleksander, chociaż dla wszystkich był Dziadkiem Leszkiem. To zacznę może od tych inicjałów:


Skrzynki były bardzo brudne, zniszczone, służyły już różnym celom, a teraz zrobiłam z nich mobilne skrzynko-grządki. Miałam taki plan już od dawna, ale zawsze było coś. Teraz się zmobilizowałam, skrzynki umyłam, oszlifowałam (użyłam bardzo przydatnej maszyny, której nazwy nie znam, ale chyba to rodzaj szlifierki z zakładanym papierem ściernym). Potem pobejcowałam, użyłam koloru "słonecznego" bo zależało mi, żeby nic nie zamaskować, a tylko trochę rozświetlić. Potem warstwa lakieru, bo przecież grządki będą na zewnątrz, kółka i w środku rodzaj agrowłókniny przyszpilonej "zszywaczem" tapicerskim. Specjalnie nie wzięłam foli, żeby nadmiar wody przesiąkał na zewnątrz. To już wszystko jasne i czas na prezentację:




Skrzynki, jak skrzynki (bo są dwie), ale jestem z nich dumna, bo zaznajomiłam się z różnymi narzędziami. Są one z naturalnym efektem "postarzenia" więc już nic nie dodawałam.
Miejscami mocno wyszczerbione:



a nawet "sczerniałe"



można było oczywiście całkowicie "to" wyczyścić, ale nie chciałam.
Nie zrobiłam niestety zdjęcia tych skrzynek przed "obróbką" ale mam jeszcze kilka innych, więc zdjęcia poglądowe zrobione:



Skrzynki-grządki stoją już w miejscu docelowym:



z zasianymi ziołami i rzodkiewkami. Zobaczymy co mi urośnie ? Na zdjęciu tylko jedna zasiedlona:


bo drugą już kończyłam w zasadzie w deszczu, więc sobie zdjęcia darowałam.
To jak, może być chyba i taka praca?
Nie wiem, czy Renia mi zaliczy, bo drewno miało być jeszcze ozdobione, ale może jak ładnie zaargumentuję, że dużo pracy włożyłam w przygotowanie tego drewna i że są naturalne zdobienia itp, chociaż z decu to rzeczywiście nie ma nic wspólnego. Na wszelki wypadek wrzucę jednak baner:


Mogę obiecać, że postaram się jeszcze coś przygotować w tym miesiącu, ale nie wiem czy się uda? Ale za to, jak mi coś urośnie, to jeszcze moje mobilne grządki pokażę.

Na tym kończę, ale koniecznie muszę Wam bardzo serdecznie podziękować za pochwały i "lajki" pod moją "Włocławską" koronką. Bardzo, bardzo dziękuję. Na razie odpuszczam konkurs Royal-Stone, bo mnie to za dużo czasu kosztuje, a mam wiele innych obowiązków. Jest to jednak bardzo fajna motywacja do rozwoju i sięgania dalej i wyżej.
Teraz już jednak mówię, do zobaczenia

Justyna