środa, 27 września 2017

1/4

1/4
Witajcie
Kolejny miesiąc dobiega końca, a ja mam jeszcze jedną pracę do zaprezentowania na wrześniowe zadania. Jest to niestety jedynie 1/4 zaplanowanej pracy, niemniej jednak jest ona w tym fragmencie skończona. Chodzi mianowicie o kolejną, trzecią już lekcję w nauce szydełka tunezyjskiego, gdzie tematem był entrelac, a w tym miesiącu inspirowała nas Beva. Ku mojemu zaskoczeniu szydełkiem można uzyskać efekt, który wydawał mi się być zarezerwowany jedynie dla robótek drutowych. Tym bardziej z zainteresowaniem wgłębiłam się i postanowiłam zrobić cztery poduszki na krzesła do kuchni. Poduszki te są już "przyozdobione" moimi szydełkowymi wyczynami, które pokazywałam TUTAJ. Są jednak mocno zniszczone, bo jak pokazują daty powstały ponad trzy lata temu, a siedzi się na nich codziennie. Ochoczo zabrałam się do pracy, nabyłam odpowiednią włóczkę w niedalekim wełnianym sklepie  i zrobiłam jedną poduszkę, a potem mi brakło zapału, może cierpliwości, albo czasu, a może wena przerzuciłam moje robótkowe ADHD gdzie indziej. Zmniejszyłam więc target do dwóch tłumacząc sobie, że dwie entrelakowe, a dwie kolejne może na jakąś inną lekcję, ale ….. tak czy owak, jest jedna. Podoba mi się i mam nadzieję, że powstaną kolejne. Teraz czas na foto :-)





Poduszki są w kształcie graniastosłupów, więc boki łączyłam z długich tunezyjskich pasków, natomiast tył obrabiałam już "zwykłym" szydełkiem zmniejszając liczbę oczek w rzędach. Nie zabudowałam go w całości, żeby łatwo móc zdejmować i prać poduszki:


Przy tworzeniu entrelaca tunezyjskiego korzystałam z filmu Beak LINK, gdzie jest wszystko pięknie wytłumaczone. A zainspirowały mnie TE poduchy.
Uff chociaż z tylko jedną poduszką, ale się wyrobiłam. Dołączam się więc, do zacnego tunezyjskiego towarzystwa:


 Zaczęłam już także ażury na kolejną lekcję i tym razem mam nadzieję, na w pełni ukończoną pracę :-)
Na koniec już pozostaje mi podziękować, że do mnie zaglądacie, podziękować za każde słowo, które zostawiacie - DZIĘKUJĘ BARDZO. Cieszę się, że podoba Wam się mój choker i nie tylko :-)
A teraz pozdrawiam bardzo serdecznie, mówię i piszę do zobaczenia

Justyna

niedziela, 24 września 2017

Choke - z ang. dusić, dławić

Choke - z ang. dusić, dławić
Witajcie!
Dzisiaj chciałam Wam pokazać, jak spełniam swoje rękodzielnicze zachcianki, tudzież jak kto woli podążam, oby nie ślepo, za modą. Będzie jak w tytule o chokerach lub bardziej po polsku dusikach, czy dławikach. Jak zapewne się domyślacie nie zrobiłam go techniką decu, tylko oczywiście frywolitką :-) bo taki koronkowych dusik marzył mi się od dawna. Chokery wzbudzają czasem różne skojarzenia, ale jak sprawdziłam były one noszone zarówno przez wielkie, eleganckie damy, jak i kobiety lekkich obyczajów, czyli są po prostu piękną ozdobą damskiej szyi :-)
Postawiłam na najprostszy wzór, czyli kółko-łuczek, bez zbędnych dodatków, bo sama frywolitka jest piękna. Wzór znajduje się w książce Agnieszki Przeniosło. To bardzo proszę oto frywolny choker:





Tak ja mówiłam wcześniej, bez zbędnych dodatków, jedynie czarna kropla i już, zapięcie na karabińczyk z łańcuszkową przedłużką. Zauważyłam, że frywolitka w trakcie używania się trochę rozciąga, więc łańcuszek ułatwia regulację. Sam wzór jest lekko rozciągliwy i dzięki temu ładnie układa się przy szyi. Mnie się podoba, a i innym chyba też bo moje koleżanki z pracy, jak im pokazałam, zrobiły głęboki wdech i chórem stwierdziły "ja też taki chcę, proszę, proszę" i co było robić. Obecnie zrobiłam już trzy i więcej takich samych nie zamierzam, musi być chociaż odrobinę inny, bo inaczej zwariuję. Za to chętnie pokażę jeszcze kilka zdjęć. Na początek z braku modelki, swoją szyję udostępnił mój manekin :-)



i jeszcze takie, podczas pracy nad drugim



W tym wzorze mamy duuuuużo łuczków i kółeczek, więc wrzucam go do naszej pierwszej lekcji w cyklu "Kocham frywolitkę" Bardzo się cieszę, że tak wiele osób też ją kocha. Super, że są z nami i osoby już doświadczone, ale także i te które zaczynają. Obiecujemy, dacie radę :-) Mój dusik, trafia więc do naszej zabawy


Na tym kończę pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję, że zaglądacie, dziękuję za każde miłe słowo. Cieszę się bardzo, że spodobały się Wam moje kartki i taca itd itp :-)
Na koniec wrzucam jeszcze jeden ogrodowy kolaż, gdzie za modelkę robi mój klon. Zobaczcie jaką ma ładną szyjkę, a był patyczkiem, kiedy go sadziłam 9 lat temu :-)


nie mogło też braknąć hortensji. Na tym kończę, zmykam i mówię do zobaczenia

Justyna

środa, 20 września 2017

Nie odcinam pępowiny

Nie odcinam pępowiny
Witajcie
Dzisiaj chciałam Wam pokazać, co powstało w nagłym przypływie weny, która mnie złapała w ostatni weekend i kazała mi zacząć szykować elementy do kartek, w naszej wspólnej kartkowej zabawie u Ani. W tym miesiącu inspiruje nas Ola, zwana również Papierolką i tematy są takie bardzo "jej". Jak zobaczyłam pierwszy, a mianowicie: czarno-białe Boże Narodzenie to od razu wiedziałam, że chcę usupłać frywolne bombki czarne i białe (inspiracją było TO zdjęcie). Ochoczo wzięłam się do pracy, biała nitka nawet była na czółenku, zrobiłam jeden rząd, na drugi dowinęłam białej nici i skończyłam kółkeczko- bombkę, a że było późno to poszłam spać. Rano …. ZONK,  pierwsze kółko było w kolorze ecru, a drugie białe. Tak się kończy supłanie po nocy. Trzeba było robić od nowa, ale jak już zrobiłam, zaczęłam przymierzać, to się ułożyła kartka i jest tak:




Nie wiem, czy nie jest zbyt bogato w te czarno-białe kolory i wzory, ale założenie spełnione.

Na drugi rzut poszła kartka w stylu C&S czyli tzw kazik, na okoliczność. U mnie okoliczność Bożego Narodzenia. W pracy użyłam odlewu z foremki, którą kupiłam na AliExpress. Pierwszy raz spróbowałam "coś " kupić i się udało, trwało to chyba za trzy tygodnie, ale wszystko do mnie dotarło, głównie silikonowe formy, a jest ich ogromny wybór, bo są one przeznaczone do robienia dekoracji cukierniczych. Ja jednak użyłam glinki i powstała choinka. Nie wiedziałam jak odlew będzie się zachowywał na kartce, więc go polakierowałam i testuję, czyli "macam" codziennie i na razie nic się nie dzieje. Do odlewu dodałam w zasadzie tylko tło i …..




nieskromnie powiem, że ta kartka bardzo mi się podoba. Zdjęcia robione na szybko, między kropelkami deszczu, co widać na ostatnim zdjęciu.

To teraz jeszcze folkowa Wielkanoc. Początkowo miało być tło z jakiejś serwetki, ale potem, przyszedł mi do głowy pomysł, żeby wykorzystać quilling i spróbować zrobić z niego wzór haftu np kaszubskiego (bo jednak wzory łowickie są trudniejsze) - wzorowałam się TYM zdjęciem.




Żeby było widać, że chodzi o Wielkanoc dokleiłam napis Alleluja, ale jest też kształt jajka. Chyba jednak widać, a cała kartka też chyba dosyć ciekawie wyszła.

Jak widać powyżej poradziłam sobie sama z kartkami w tym miesiącu, bez pomocy Dorotki, ale zdecydowanie nie odcinam pępowiny i nasze warsztaty będą i będą i będą. To, że się udało, to suma przypadku, napływu weny i już odebranych lekcji. Jeszcze raz dziękuję także Hubce, za liczne "przydasie", które powoli wykorzystuję.
To jeszcze zdjęcie rodzinne:


kolaż:


i baner zabawy u Ani


Muszę się Wam przyznać, że nie przypuszczałam dołączając do Aninej zabawy w styczniu, że sprawi mi ona tyle radości. Dziękuję Dziewczyny, dziękuję bardzo :-)
A jeżeli chodzi o radość, to jeszcze chciałam Wam pokazać jaką piękną kartkę dostałam od Marysi, z cudnie wyszytym haftem - dziękuję bardzo Marysiu, zrobiłaś mi dużą przyjemność.



Na tym kończę na dzisiaj, mówię do zobaczenia i pozdrawiam serdecznie

Justyna

niedziela, 17 września 2017

Sklep w paski

Sklep w paski
Witajcie
Dzisiaj, na koniec weekendu chciałam pokazać pracę, którą przygotowałam w ramach naszej wspólnej nauki decu. Tym razem inspiruje nas Renia, a tematem są paski. Po namyśle sięgnęłam po pomysł, który już od jakiegoś czasu kołatał mi się po głowie, a mianowicie - "zrób porządek w swoich frywolnych-biżutkach". Na początek padło na kolczyki, bo zwłaszcza te dłuższe wrzucone do skrzynki się niszczą, wyginają itp. Gdzieś? kiedyś? widziałam takie skrzynki, w środku których były rozwieszone sznurki, a na nich różne ozdoby - spodobało mi się i pomyślałam, że wykorzystam zwykłą drewnianą tacę, w bokach nawiercę otwory, przeciągnę sznurki, oczywiście trochę ozdobię. Tak też zrobiłam, ale ozdobiłam głównie boki, a na zewnętrznej ich części zmalowałam właśnie paski. We wnętrzu jest serwetka, którą dostałam w szybkiej wymiance z Hubką, od której dostałam całą górę "przydasi", więc powoli wykorzystuję. Paski trochę od linijki, a trochę "od ręki" co widać, ale nazwijmy, że to efekt zamierzony. Czas już pokazać, więc na początek zbliżenie pasków i nie tylko




Ponieważ kolory były dosyć jaskrawe lub jak kto woli energetyczne delikatnie je pomazałam metodą "suchego pędzla" i pokropkowałam, co uwielbiam.
To może teraz bardziej poglądowe zdjęcia :-)





Za tło robią tutaj moje ulubione hortensje. Zdjęcia robione szybko, pomiędzy kropelkami, bo pogoda nas nie rozpieszcza. A hortensje mam piękne:


ale, ale może jeszcze pokażę taco-stojak z zawartością i w tym wydaniu właśnie kojarzy mi się ze sklepem. A ten efekt już tak sobie mi się podoba. Postanowiłam jednak zostawić mój sklep, gdyż takie przechowywanie frywolnych kolczyków jest bardzo wygodne i nawet udało mi się odnaleźć co najmniej kilka zapomnianych par:




Paskowata taca wędruje do Reni na naszą już 25 lekcję wspólnej nauki decu:


chyba będę w tym miesiącu pierwsza, ale mam nadzieję, że Wy także coś dorzucicie :-)

Na tym kończę, jak obiecywałam prawie się udało bez frywolitki, bo była tylko delikatnym tłem :-) Dziękuję Wam bardzo za wszystkie tak miłe słowa pod poprzednimi postami - BARDZO DZIĘKUJĘ

pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia wkrótce

Justyna

P.S.
muszę jednak jeszcze jedno zdjęcie pokazać, a mianowicie paski w Marcinkach, bo tak u nas nazywa się te jesienne astry:


Pa :-)

czwartek, 14 września 2017

Znowu

Znowu
Witajcie
Jak usiadłam do pisania posta, to "naszła mnie" właśnie taka refleksja jak wyżej, że "znowu" się powtarzam i będzie o tym samym, ale przecież o tym jest mój blog. Cały czas o mojej przygodzie, tudzież mam nadzieję niekończącej się opowieści, z rękodziełem. Ach, zadumałam się, ale tak mi się podoba i na razie tak zostanie :-)
Będzie więc "znowu" o frywolitce i "znowu" o Islandii :-) Chciałam pokazać drobiazgi, jakie poleciały do Dziewczyn, które prawidłowo odpowiedziały na pytanie, gdzie byłam na wakacjach. A ponieważ była to Islandia (pokazywałam TUTAJ), to i upominki chciałam zrobić takie a'propos :-)
Użyłam pięknego kordonka Lizbeth w kolorze ciemnografitowym nr 606 i białych koralików z delikatnymi spękaniami (jadeit wężowy), komplety otrzymały roboczą nazwę "wulkaniczny pył", bo najbardziej kojarzą mi się z widokiem lodowca na którym widać poszczególne warstwy pokryte pyłem wulkanicznym  - patrz niżej



Na początek powstały dwa podobne komplety: kolczyki i zawieszki, a potem jeszcze kolejne, więc poniżej tylko zdjęcia przykładowe:



Kamienie w tle oczywiście przywiezione z Islandii :-)



czyli razem mamy komplet:



Tak jak pisałam kompletów powstało kilka, bo najpierw dwa, potem jeszcze dla mojej Przyjaciółki-Sąsiadki (to nie ta sama co w poprzednim poście, od błękitów), potem jeszcze jeden, a na końcu dla mnie, bo mi się także ta wersja spodobała :-) A dla siebie zrobiłam jeszcze bransoletkę z użyciem czarno-białej masajki, tej co na zdjęciu powyżej. Pokażę więc tylko bransoletkę (tym razem w zieleniach):



i zawieszkę na hortensjowym tle:


Uważam, że ten prosty wzór bardzo ładnie się sprawdził w takim połączeniu. Zresztą Dziewczyny pisały, że im się podoba :-)
Na tym kończę, postaram się następnym razem pokazać inną technikę, niż frywolitkę :-) Moje serce raduje się jednak, kiedy kolejne osoby dołączają do naszej reaktywowanej frywolnej zabawy LINK :-)
Dziękuję wszystkim zaglądającym, dziękuję za tak wiele miłych i motywujących słów pod poprzednim błękitnym postem - DZIĘKUJĘ BARDZO :-)

pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia

Justyna