Jakoś nie idzie mi dzisiaj pisanie posta, więc będzie krótko, chyba. Od jakiegoś czasu podziwiam na innych blogach np naszej Papierolki, piękne zdjęcia w lawendą w roli głównej. Głównie zapatrzyłam się na lawendowe wrzeciona i zapragnęłam takowe mieć, poczuć ten zapach rozchodzący się po domu, albo dochodzący z otwieranej w zimie szafy. Bardzo chciałam. A jak wiecie, chcieć to móc, więc posadziłam lawendę w ogrodzie i na tym skończyła się sielanka, bo jakoś nie chciała rosnąć, marniała, albo przemarzała w zimie, albo usychała (pomimo podlewania), ale ja uparcie sadziłam nowe krzaczki, zmieniałam im miejsce, ufając że będzie bardziej odpowiednie. I …. udało się, mam w tym roku lawendowe żniwa :-)
Potem zabrałam się za plecenie moich wymarzonych fusetek. Nie jest to trudne, ale cierpliwości wymaga, a ku mojemu zaskoczeniu lawenda bardzo szybko wysychała i strasznie gubiła kwiatki:
Postanowiłam więc zmienić technikę i powiązałam odliczone pędy lawendy i włożyłam do wody. Trochę to przedłużyło ich "żywotność" ale następnym razem, będę cięła sukcesywnie.
Część lawendy od razu powędrowała do ludzi (zdradzę, że będą rewelacyjne domowe mydełka), a część została zapleciona w grubsze i cieńsze wrzeciona. Te grubsze zdecydowanie bardziej mi się podobają i następnym razem tylko takie będę robić.
i to znowu nie wszystkie, ale tylko te się załapały do zdjęć. A resztki lawendy zostały skrzętnie zebrane do woreczka, bo nic nie może się zmarnować :-)
Jestem niezmiernie zadowolona, że się w tym roku udało zebrać moją własną lawendę. Będę walczyć o nią dalej i mam nadzieję, na powtórkę w przyszłym roku.
Na tym kończę, dziękuję za Wasze odwiedziny, pomimo czasu niesprzyjającego siedzeniu przy komputerze, a teraz pozdrawiam serdecznie
do zobaczenia
Justyna
Lawendowe wrzeciona, hmm fajny pomysł, nie dziwię się, że się zapatrzyłaś. Piękne i pożyteczne
OdpowiedzUsuńTeż marzę o takich lawendowych żniwach, ale u mnie w dalszym ciągu nie chce rosnąć:( Wyczytałam że jest niekłopotliwa, więc może za dużo o nią dbam?
OdpowiedzUsuńŚliczne wrzeciona!
Pozdrawiam cieplutko:)
Ale świetne te wrzeciona, faktycznie grubsze są ładniejsze i tak okazale wyglądają :)
OdpowiedzUsuńI very much like your pattern it's beautiful,thank for sharing good i dea !
OdpowiedzUsuńดูหนัง
Justynko cudnie Ci ta lawenda obrodziła i jaka jest długa . Fusetki chodzą za mną od dawna , ale w tym roku przegapiłam trochę zbiory lawendowe, Jedynie troch udało mi się ususzyć.
OdpowiedzUsuńA Twoje sa świetne takie grubaski i świetnie zaplecione .
Pozdrawiam i niech Ci pachnie jak najdłużej.
Pięknie poszalałaś z lawendą. Moje tegoroczne zbiory były niezbyt obfite i jeszcze zasuszone czekają na zastosowanie.Jeszcze nie mam "pomysła".
OdpowiedzUsuńAleż zapach!!!! Zbiory pokaźne! Fusteki pięknie Ci wyszły! Moja lawenda też ucierpiała w tym roku, ale tak jak Ty nie poddam się:)) Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńja przytaszczyłam lawendę od Mamy- u mnie nie rośnie i po 10 latach prób zrezygnowałam.
OdpowiedzUsuńPięknie zaplotłaś fusetki- są śliczne i nie tylko bedą zdobić ale i pachnieć tak jak to tylko lawenda potrafi
Buziaki przesyłam
Lawendy się generalnie nie podlewa, bo ona lubi suszę:-) tego się nauczyłam przez 10 lat hodowli, potrzebuje gleby piaszczystej i zasadowej, żeby obficie kwitła. No i kwitła mi, tylko w tym roku się zbuntowała ale w sumie to krzaki miałam już tak wielkie, że chyba po prostu starość je dopadła. Fajną masz odmianę bo długołodygową, czyli na takie piękne fusetki w sam raz. Czuję jak pachną:-)
OdpowiedzUsuńP.S. Też się nie mogę doczekać:-)
Uwielbiam lawendę. Pięknie Ci obrodziła. Takie wrzeciona świetnie się prezentują no i oczywiście zapach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzefajny pomysł! U mnie lawenda rośnie, ale nigdy jej nie ścinałam do domu, może po Twoim wpisie wreszcie się zmobilizuję i coś z niej zrobię:-)
OdpowiedzUsuńGratuluje tak pieknych zbiorów i niech się darzy w kolejnych latach. A wrzeciona - masz rację - grubsze ładniejsze.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Justynko, Twoje starania zostały nagrodzone :-)
OdpowiedzUsuńPiękna lawenda wyrosła, na sam widok aż się uśmiecham. Ale te wrzeciona to istne cudeńka - pięknie wyglądają, ślicznie zaplecione. W tym roku mam na balkonie lawendę, nie wiem czy się utrzyma, ale takich wrzecionek to ja raczej nie potrafię :-)
Piękne lawendowe żniwa :)
OdpowiedzUsuńTak...zdecydowanie muszę posiać lawendę! :)
OdpowiedzUsuńNie tylko dla tych "wrzecionek" ale tez i dla jej obłędnego zapachu.
Że o funkcji prewencyjnej antymolowej nie wspomnę :)