W poprzednim poście, bardzo dziękuję za bardzo miłe jego przyjęcie, wspomniałam, że byłam kilka dni na wakacjach i obiecałam napisać "coś" więcej. To były takie nie do końca spodziewane wakacje, ale może zacznę od początku, chociaż niezupełnie :-) Dobra już nie kręcę. Otóź na kilka dni przed wyjazdem rzuciło mi się w oczy, że coś jest w skrzynce. Niespecjalnie do niej zaglądam, bo i tak nie mamy własnego listonosza, a listy są dostarczane raz na trzy tygodnie, tak średnio. Denerwuje mnie to bardzo, ale nie bardzo mam co z tym zrobić, ale… No właśnie, skrzynka i paczka. Poszłam wyciągnęłam i myślałam, że te zamówiona przesyłka, ale patrzę, a tam inny nadawca. A paczka była od Reni. Tak, naszej RENI :-) Paczka była lekka, miękka, więc aż mi się oczy zaświeciły, bo już przeczuwałam, że ta niesamowita Kobieta zrobiła mi niepodziankę :-) I tak było, bo po otwarciu paczki moim oczom ukazała się piękna, uszyta przez Renię nerka, w idealnych liliowo-fioletowych kolorach. No cudo dostałam. Ucieszyłam się niezmiernie :-) Bardzo, bardzo dziękuję, za ten przepiękny prezent, sprawił mi ogromną przyjemność. Dopięłam do niego moje fioletowe, koralikowe kółeczko, bo jako wisior i tak nie bardzo go noszę (LINK) i zabrałam ze sobą (towarzyszyła mi wszędzie). A gdzie? zobaczcie sami:
Zdjęcia zrobione tuż po przyjeździe, a dzień już się powoli kończył:
Ta skała na horyzoncie to Gibraltar, a byłam w Hiszpanii :-) na Costa del Sol, czyli Wybrzeżu Słońca :-)
Wyjazd był bardzo udany, a cieszy mnie tym bardziej, że nie do końca był planowany. Miałam wakacje w maju, a potem miałam pracować, ale spotkałam swojego Przyjaciela, z którym ostatnio trochę rzadziej się widujemy i to On zaproponował mi ten wyjazd, że ma "metę" i mogę tam pojechać za free, że nie ma mowy o żadnej kasie. Pomyślałam, pogadałam z Synami, a ponieważ i oni zapalili się do pomysłu, to termin został wybrany i polecieliśmy. Moi Synowie są już dorośli, więc tym bardziej mnie ucieszyło, że chcieli jechać z Matką :-) Wyjazd był pół na pół, zwiedająco-wypoczynkowy. A w części poznawczej to oczywiście był Gibraltar, bo to kilkanaście kilometrów jedynie było, więc grzech byłoby nie zobaczyć. Poniżej widok na cieśninę, która ma tutaj tylko 14 km szerokości, a ten ląd po lewej stronie, to już Maroko:
oczywiście słupy Heraklesa, jeden jest na Gibraltarze, a drugi w Maroku, gdzie starożytni, widzieli koniec świata, bo dalej to już tylko potwory mieszkały :-)
Także Magoty, małpy wolno żyjące w Parku Narodowym, jedyne takie w Europie, a sprowadzone w XVIII wieku z Maroka "na mięso", teraz są pod ochroną i czesem umilają, a czasem utrudniają turystom zwiedzanie. Zdarza się podobno, że kradną aparaty fotograficzne, wyczucając je potem w przepaść, czy gonią za świecidełkami, my nie mieliśmy takich obserwacji :-)
Niedaleko Gibraltaru jest miasto Tarifa, polożone na przylądku Punta de Tarifa, które jest uznawane za Mekkę kitesurferów, więc i tam zajechaliśmy, tym bardziej, że przewodnik kusił plażą z pięknym, drobnym piaskiem:
Patrząc na zdjęcia powyżej proszę nie czyścić monitorów, bo te kropki i plamy na niebie to właśnie latawce :-) Jest ich tam całe mnóstwo. Plaża piękna, słońce także (podobno jest tam 300 słonecznych dni w roku), wiało także nieźle, ja przynajmniej miałam piasek wszędzie :-)
A poniżej widok z Tarify na Maroko, no na wyciągnięcie ręki
Bazę łapacza stanowi serwetka "Nora" według wzoru Laury Bziukiewicz dostępnego w naszym sklepiku LINK, jedynie bez ostatnigo rzędu, bo miałam obręcz trochę mniejszą. Udało mi się bazę zrobić jeszcze na wyjeździe, więc jeszcze kilka zdjęć hiszpańskiech:
Całość wykończyłam już w domu, a prezentuje się tak:
Na ostatnie zdjęcie załapały się szyszki chmielu, co niewątpliwie świadczy, że już jesień :-)
Mam nadzieję, że prezent się spodoba, a znając gusta moich znajomych ta nadzieja się jeszcze zwiększa :-)
Post zrobił się już dość długi, ciekawe czy Ktoś wytrzymał do końca, więc pomimo iż nie wyczerpałam hiszpańskich impresji na dzisiaj skończę i będę mieć temat do kolejnego posta :-)
Pozdrawiam więc wszystkich zaglądających bardzo serdecznie, śmiało mogę napisać że ciepło, bo u nas dzisiaj przyjemny chłodek i mówię do zobaczenia
Justyna
Piękne niespodziewane wakacje i piękny prezent dla przyjaciół! A nerkę mam taką samą i wiem, że rewelacyjnie sprawdza się podczas wakacyjnych wędrówek :)
OdpowiedzUsuńPodglądałam trochę ten wyjazd na instagramie, ale tutaj jest więcej zdjęć :) Świetny frywolitkowy łapacz snów, środek jest wprost zachwycający i znacznie lepszy od większości łapaczy jakie widziałam do tej pory :)
OdpowiedzUsuńA nerkowa niespodzianka od Reni pięknie się prezentuje i na pewno jest bardzo praktyczna :)
Śliczna jest ta nerka od Reni. Zachwycił mnie też łapacz snów. Wydaje mi się, że większość osób robi łapacze szydełkowe ale udowodniłaś, że frywolitka jeszcze lepiej się do tego celu nadaje.
OdpowiedzUsuńPrześliczny łapacz snów, na pewno będzie się podobał, a Ty aby mieć w pamięci ten wyjazd powinnaś zrobić jeszcze jeden dla siebie :) Czytam o wyjeździe trochę z zazdrością, bo w tym roku żadnego wyjazdu wypoczynkowego nie mogę zaplanować, ot proza życia.
OdpowiedzUsuńŚwietne wakacje, dobrze mieć takich przyjaciół. Miło było pooglądać. łapacz snów rewelacyjny, jego delikatność mnie urzekła. Szkoda, że nie mam domu w pięknym miejscu.
OdpowiedzUsuńJustynko nerka od Reni wspaniała. Najważniejsza jednak niespodzianka. To takie ekscytujące, gdy otwieramy paczkę i nie wiemy do końca co zawiera. Dobrze zrobiłaś,że posłuchałaś Przyjaciela i wyruszyłaś do Hiszpanii. Kraj ciekawy, widoki cudniaste, czysta woda, choć plaże to nie to co nasze. Łapacz za to jest boski, boski, boski. Delikatny jak marzenia senne. Buziaczki kochana.
OdpowiedzUsuńŚwietna wycieczka Ci się trafiła i bardzo dobrze, że skorzystałaś z okazji:-) Miejsce idealne do słonecznego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńŁapacz snów jest po prostu obłędny!
Wspaniała wycieczka, to naprawdę był super pomysł! Zachwyciły mnie i nerka, i ten łapacz snów. Zdolne dziewuszki jestescie:-D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwspaniałe widoki:)
OdpowiedzUsuńfajnie podglądać kogoś wakacje a i cudeńko powstało:)zazdraszczam:)
Justynko wchodzę juz eraz zeby napisać komentarz- co z tego wyjdzie nie wiem.
OdpowiedzUsuńCudowny wyjazd Wam się trafił i dobrze że sie wybraliście- widoki piękne, choc plaża u nas chyba fajniejsza ;) £apacz jest rewelacyjny i chhyba niespotykany, bo z frywolitki,zachwyci każdego. Co do niespodzianki to niech Ci służy najdłużej.Buziaki
Justynko nereczka od Reni cudna , mam podobna z aukcji charytatywnej ale nie miałam jeszcze okazji przetestować :-)
OdpowiedzUsuńTakie nieplanowane wakacje to ja też poproszę, cudnie spędziłaś ten czas , nie dość że z rodzinka to jeszcze w takim cudownym miejscy, widoki aż dech zapierają.
Frywolitkowy łapacz snów przepiękny i na pewno się spodoba.
Pozdrawiam
Piękna niespodzianka od Reni😊 a wyjazd jak widzę pełen wrażeń i fotografii. Łapacz Snow to istne cudo pozdrawiam cieplutko 😊
OdpowiedzUsuńŚwietna wyprawa z synami:) Łapacz snów piękny, a przesyłka od Reni fajna i praktyczna:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę tych widoków😉 takie spontaniczne wypady są najlepsze a poza tym morskie klimaty jak widać sprzyjają twórczym poczynaniom. Piękny łapacz, zrobię sobie taki, kiedyś 😉 Pozdrawiam☺
OdpowiedzUsuńNerka od Reni fantastyczna. Łapacz frywolitkowy o wiele ładniej wygląda od szydełkowego. Takiej wyprawy to tylko pozazdrościć,piękne widoki:)
OdpowiedzUsuńNerka prześliczna! I od razu poleciała w podróż :) takie nieplanowane wypady są najlepsze! Super, że miło spędziłaś czas :)
OdpowiedzUsuńa łapacz... szczęka mi opadła ;) nie widziałam jeszcze łapacza w wersji frywolitkowej, jest totalnie niesamowity!
Ja sobie wymyśliłam dekoracje na wesele właśnie w postaci łapaczy, muszę spróbować zrobić jakąś serwetkę na szydełku żeby stwierdzić, czy będę w stanie tę moją wizję zrealizować :D chociaż kiedyś coś tam już dłubałam, więc chyba nie powinno być źle :P
Widoki przepiękne :D
OdpowiedzUsuńŁapacz snów wygląda cudownie :D
Piękne hiszpańskie ujęcia :) fajne wakacje ;)
OdpowiedzUsuńŁapacz snów jest niezwykły... misterny i dopieszczony :)