Witajcie :-)
W dzisiejszym poście chciałam jeszcze na chwilę pozostać przy urlopowych wspomnieniach i hiszpańskich inspiracjach. Bardzo się cieszę, że poprzedni post Wam się podobał, ale nie wyczerpał on oczywiście wszystkich wrażeń. Dzisiaj będzie jak w tytule, czyli o korridzie. Cytując Wikipedię, "jest to tradycyjne widowisko hiszpańskie, gdzie na specjalnej arenie odbywa się walka z bykiem". Od razu powiem, że ja należę do zdecydowanych przeciwników, bo nie rozumiem, jak można uważać "coś" za piękny spektakl, gdzie zadaje się ból zwierzęciu ku uciesze tłumu. Dodatkowo, to nie jest fair, gdyż Byk z założenia nie ma szansy wygrać z ludźmi, jak również sam sobie takiego losu nie wybierał. Znajdą się zapewne tacy co użyją innych argumentów itp, ale to mój blog i ja mogę swoją opinię wyrazić. Niemniej jednak będąc w Hiszpanii, taką arenę wypadało zobaczyć i stało się to w uroczym miasteczku Ronda. Sama arena robi wrażenie, więc może dla oszczędności słów kilka zdjęć:
także zaplecze dla zwierząt (tutaj ich nie było), czy arena do ćwiczeń:
Nie byłabym sobą, gdybym nie zwracała uwagę na szczegóły i np. piękne były takie schody z kafelkami ozdobionymi scenami z życia byków :-)
A teraz będzie o "impresjach":-) Otóż patrząc na te podcienia wyobrażałam sobie piękne Hiszpanki, w cudnych sukniach, takich szerokich, w intensywnych kolorach, którym oczywiście towarzyszą przystojni mężczyźni i …. żeby zatrzymać te ulotne chwile, po powrocie, a raczej już w w drodze powrotnej w samolocie postanowiłam zrobić jeszcze dwie suknie dla "małych dam". A jakie? takie same jak poprzednio LINK, tylko trochę inne :-))))))
Tak właśnie mi się te sukienki kojarzą, z hiszpańską korridą: głęboka czerwień z dodatkiem czerni i czerń z kroplą czerwieni.
Muszę przyznać, że jestem niezmiernie z tych sukienek zadowolona, a moja Przyjaciółka, która sobie zamówiła czerwoną, a dostała dwie - również, więc radość podwójna, albo nawet do kwadratu :-)))))
Żeby suknie miały odpowiednią oprawę, to dostały podręczną szafę z opakowania po serku :-) W nieznacznym stopniu okleiłam pudełko, tylko tyle żeby zakryć napisy
i sukienki mają domek:
a ja wdzięczne tło do zdjęć:
Znowu wyszło długo, ale cóż, widocznie tak musiało być. Mam nadzieję, że i te sukienki przyjmiecie tak ciepło jak poprzednie. Raczej wkrótce podobnych nie będzie, bo mam lekki przesyt oraz liczne dalsze plany i zbyt mało czasu, aby wszystko pogodzić :-)
Sukienki dołączają do sierpniowej edycji naszego cyklu "Kocham frywolitkę" bo łuczków mają bardzo dużo :-)
Teraz pozdrawiam już bardzo serdecznie wszystkich zaglądających, dziękuję za każde słowo pozostawione u mnie i mówię do zobaczenia wkrótce :-)
Justyna
Wspaniała ta Twoja hiszpańska przygoda! Odpoczęłaś, naładowałaś akumulatorki, zainspirowałaś się, to teraz czekamy na wysyp kolejnych pięknych prac :-)
OdpowiedzUsuńSukieneczki są extra, a ten frywolny łapacz snów rewelacyjny.
Miłego weekendu życzę :-)
Justynko piękne zdjęcia, ale szczerze powiedziawszy to ta cała korrida jest dla mnie niezrozumiała, tak samo jak obrzucanie się pomidorami- może trzeba się urodzić w danym miejscu, żeby to zrozumieć i polubić?
OdpowiedzUsuńSukienki fantastyczne, obie choć i tutaj na pierwszy plan wyłania się ta w moim ulubionym kolorze, czyli czarna :)
Miłego weekendu, pozdrawiam
cudne te sukienusie!!!!!!!!! Buziaki!
OdpowiedzUsuńOch, te sukienki są chyba jeszcze piękniejsze niż poprzednie, a czarna z czerwonymi dodatkami absolutnie cudowna - aż chciałoby się mieć taką we własnym rozmiarze :)
OdpowiedzUsuńArena rzeczywiście robi wrażenie (a kafelki na schodach są najlepsze), chociaż nigdy nie byłam fanką tego "sportu".
Justynko to pierwsze zdjęcie panoramiczne jest odlotowe , świetnie Ci wyszło. Spodobały mi się też schody z bykami.
OdpowiedzUsuńFrywolne sukienusie są przepiękne , aż dech zapiera i kolorystyka jedyna słuszna do hiszpańskiej corridy.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego w szczególnym dla Ciebie dniu dzisiejszym :-) Reszta życzeń na poczcie :-)
Niesamowite suknie, normalnie szczęka opada :)) Mistrzyni! Wszystkiego najlepszego Justynko :)
OdpowiedzUsuńTo nic, że długo, ale bardzo interesująco. Hiszpańskie klimaty cudnie opisane i pokazane a sukienki wpisały się perfekcyjnie. Świetna z Ciebie obserwatorka i reporterka a przy tym frywolnie sobie poczynasz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie lubię corridy, ale cóż, to ich tradycja. Sukieneczki rewelacyjne! Podziwiam i pudełko i te maleńkie wieszaczki... wszystko świetne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justynko:)
Ja też nie należę do zwolenników korridy. Kiedyś byłam na jednej, bezkrwawej korridzie. Zwiedzaliśmy ogrody w Milówce i tam właśnie miała być organizowana taka korrida. Nawet słyszałam, że jedna z organizacji proekologicznych urządziła pikietę aby zakazać tej korridy. Było to trochę dziwne bo nie występowały tam byki tylko... ludzie przebrani za byki. Prawdziwe byki też pokazano ale nikt z nimi nie walczył.
OdpowiedzUsuńSukieneczki są po prostu CUDOWNE :)
Różne są tradycje i trudno z nimi dyskutować, ale korrida rzeczywiście budzi złe skojarzenia i serce się buntuje na myśl o cierpieniu zwierząt, tylko czy my jesteśmy lepsi...
OdpowiedzUsuńA sukieneczki boskie, prawdziwie hiszpańskie pasodoble mam przed oczami jak na nie patrzę:-) Pozdrawiam:-)