Wakacje, urlop długo wyczekiwane wreszcie przychodzą, ale i szybko mijają. Moje tegoroczne były wyjątkowe i to w dużej mierze dzięki Wam. Ci co do mnie zaglądają to wiedzą, że pojechałam w krainę Pigmejów, a dzięki Wam zawiozłam im piękne prezenty w postaci kocyków i czapeczek, własnoręcznie przez Was przygotowanych (można o tym poczytać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ).
Od początku sprzyjało nam szczęście, bo nawet jak kupowaliśmy bilety to podwójny bagaż był w cenie pojedynczego. Na lotnisku w Bangi, celnik chcąc sprawdzać nasz bagaż źle otworzył walizkę i wysypały się leki, które też wiozłam i zaprzestał dalszych poszukiwań, a podobno standardowo to robią i zapewne chcieliby coś w zamian za zgodę na wwiezienie. Pomimo problemów z przewiezieniem bagażu do dżungli okazało się, że za dwa dni leci dodatkowy samolot, który dowiózł nasze skarby. A no koniec była już tylko przyjemność rozdawania. Tutaj też zależało mi aby dawać rozsądnie. Część kocyków i czapeczek rozdałam podczas wizyt mobilnego ambulansu na wioskach, a część i te najmniejsze czapeczki zostawiłam w szpitala w Monasao, gdzie lekarka z Kamerunu będzie je dawać Matkom przychodzącymi z noworodkami na ważenie.
Poniżej wklejam kilka zdjęć, nie jestem w stanie umieścić tutaj wszystkich, więc tak przykładowo:
Myślę, że o krainie w której mieszkają Pigmeje jeszcze wielokrotnie tutaj napiszę, bo przecież mam cały czas przed oczami ten piękny kraj i wszystko co zobaczyłam (część już prezentowałam na Instagramie LINK). Jak pozbieram zdjęcia od osób z którymi podróżowałam to będę jeszcze wstawiać zdjęcia z przekazywania Waszych prac :-)
Na tym dzisiaj kończę, jakoś nie idzie mi to pisanie, może te przesilenie pourlopowe, a może już tęsknota :-)
pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia wkrótce
Justyna
Cudowne są te Pigmejkowe dzieciaczki, ich buzie, minki robrajają. Podróż była z pewnością bardzo interesująca, widać, że "góra " czuwała i celnicy byli "ślepi", i że udało przewieść się wszystkie dary bez większych trudności. Dziękuję za możliwość oglądania tych pięknych zdjęć. Czekam na więcej . Serdeczności ślę
OdpowiedzUsuńJustynko wspaniała Twoja wyprawa. Wyobrażam sobie jak piękny to kraj ile ciekawych miejsc. Miałaś ogromną ilość wrażeń i tych jestem najbardziej ciekawa. Czekam więc z niecierpliwością na reportaż. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńJustyś wielkie ciepło bije z tego posta i nie myślę wcale o temperaturze powietrza chociaż i ta zapewne podgrzewała emocje:-) Niesamowicie piękne, wielkie oczy dzieciaczków, grzeją serducho i cieszę się, że malutka cząstka mnie mogła w tej wspaniałej wyprawie Ci towarzyszyć. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńpiękna rzecz moja droga wspaniała akcja pokaż więcej zdjęć urocze są:)
OdpowiedzUsuńmimo wszystko widać urok miejsca /dobro powraca:)
Justynko, niesamowita podróż, niesamowite zdjęcia i wspaniała akcja czapeczkowa:))) Jesteś Wielka!
OdpowiedzUsuńUściski ogromniaste.
Super podróż połączona z niesamowitą akcją, więc nie dziwię się, że masz przesilenie z wrażeń.
OdpowiedzUsuńWspaniałe fotki oddające tamten klimat.
Wielkie BRAWO dla Ciebie! :)
Pozdrawiam ciepło.
Justynko cieszę się niezmiernie, że wyprawa się udała, i bezpiecznie doleciałaś i wróciłaś. Opatrzność nad Tobą czuwała, że wszystko udało się dowieźć na miejsce. Wielkie serce Twoje i wszystkich dziewczyn, które wzięło udział w akcji. Cieszę się, że i cząstka mnie tam jest, nawet na drugim zdjęciu widzę moją czapeczkę.
OdpowiedzUsuńKraj to zapewne piękny, z drugiej strony smutek wielki , że są w XXI wieku jeszcze miejsca na świecie gdzie ludzie żyją w takich warunkach. Ja widzę w oczach tych maluszków wielki smutek. Może chociaż te czapeczki trochę je ucieszyły.
Czekam na kolejna relację z pobyty na tym egzotycznym kontynencie, widoki pewnie były cudowne.
Pozdrawiam
I pod tym się podpiszę, bo z jednej strony cieszę się, że wyprawa się udała, ale z drugiej bieda tego miejsca mnie ogromnie smuci...
UsuńAleż mam niedosyt po tym wpisie - aż chciałoby się czytać i oglądać, więcej i więcej :) Bardzo się cieszę, że wszystko się udało i oczywiście z wielką ciekawością będę czekać na kolejne relacje.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Jakie to dziwne uczucie, moja czapeczka na drugim końcu świata na głowie malutkiego Pigmeja :)
OdpowiedzUsuńtrochę poświęconego czasu a ile radości i dumy.
Po obu stronach globu! :)
Najważniejsze, że ty przetrwałaś w zdrowiu tę daleką podróż i w naszym imieniu zawiozłaś trochę radości pod te afrykańskie strzechy :)
ale będzie kolejny album? :D
UsuńSuper relacja, dobrze że wszystko poszło jak nalezy, jesteś cała i zdrowa ,wróciłaś i to się liczy.No i że zadowolona.Jak ja bym chciała zobaczyć fotke dzieciaka z moim udziergiem,będę zaglądać a nuż coś znajdę.
OdpowiedzUsuńWielkie dzieło Justynko. Tyle radości w Twoich walizkach przewiozłaś, że żaden celnik nie ośmielił się tego bagażu zakwestionować, bo jak można dobro oclić?
OdpowiedzUsuńWspaniała sprawa- żałuję, że nie umiem dziergać.... POzdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzepiękna akcja, a Pigmejki w tych czapeczkach wyglądają przeuroczo! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńPiękna akcja Justynko.Widać ze zdjęć, że wszystko jest im potrzebne.Bardzo się cieszę, że wszystko poszło jak należy i wróciłaś. Czekam na więcej zdjęć:)
OdpowiedzUsuńSerce się raduje, i buzia mi się cieszy kiedy czytam ile dobra zabrałaś ze sobą, i ile dobra poczyniłaś tam na miejscu... :) Dziękuję Ci, że mogłam za Twoim pośrednictwem dołożyć się do takiej pięknej akcji :) Cieszę się, że wszytko dobrze poszło, i że wszystko poszło tak szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuń... i ja także podpisuję się pod komentarzem Ani Iwańskiej... że smutno pomyśleć, że w XXI wieku wciąż istnieją takie miejsca, gdzie ciężko o podstawowe elementy potrzebne do zwykłego życia :(
Istnieją ludzie o wielkich sercach, którzy chcą pomóc biedniejszym w potrzebie. Ta akcja pokazała, że my blogowiczki do nich należymy:) Cieszy mnie radość tych dzieciaczków. I najważniejsze, że akcja się udała.
OdpowiedzUsuńAnia Iwańska napisała to co i ja myślę.
Pozdrawiam Justynko cieplutko.
Jeszcze dodam, już nie o akcji,że masz na przegubie dłoni fajny tatuaż:)
UsuńNiesamowita sprawa !!!
OdpowiedzUsuń