Dzisiaj na zakończenie pięknego weekendu chciałam Wam pokazać pracę, która musiała "trochę" poczekać na swoją realizację. Pomysł kiełkował już od jakiegoś czasu, a podczas Wielkanocy zaczęłam coś supłać, ale potem straciłam wenę na dokończenie i nie potrafiłam połączyć tego co już zrobiłam. Pojawiła się nawet myśl, żeby pociąć, ale było mi szkoda. I tak leżał sobie mój projekt, aż pewnego dnia po prostu go skończyłam, tak jakoś bez większego wysiłku, widać przyszedł jego czas :-) i powstała bransoletka w wymiarze XXL:
Jest szeroka na 6 cm, co jest chyba moim rekordem. Najwięcej kłopotów sprawiły mi długie pikotki, które zrobiłam w pierwszym rzędzie, bo nie bardzo wiedziałam jak z nich wybrnąć
A supłanie tego pierwszego rzędu w czasie okołowielkanocnym zdecydowanie kojarzyło mi się z zającami :-)
Bransoletka nie jest moim pomysłem, a jedynie inspiracją pracami Olgi Zabavnikovej, której prace podziwiam na Instagramie TUTAJ
Chciałabym zrobić jeszcze inne wersje kolorystyczne, ale to musiałabym dostać trochę gratisowego czasu :-) Niemniej jednak cieszę się i z tej skończonej pracy, pomimo iż wzór wymaga jeszcze drobnych poprawek.
A tak prezentuje się na ręce:
i w innych ujęciach:
To by było na tyle w tym temacie. Na koniec pochwalę się jeszcze moimi dzisiejszymi zbiorami :-) Otóż wczoraj u nas trochę popadało, więc postanowiliśmy sprawdzić, pomimo dotychczasowej suszy, czy są grzyby. Powiem tak, jak już straciłam nadzieję i zaczęłam zajmować się fotografowaniem pięknych grzybów niejadalnych:
to pojawiły się one:
było ich jednak mało, ale spacer po lesie w miłym towarzystwie "bezcenny", a i na smaczny sosik wystarczyło :-)
Na tym kończę, pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę udanego tygodnia
Justyna
Mnie też te pikotki kojarzą się z zajączkami. Ale gotowa bransoletka już nie budzi we mnie tego skojarzenia. Jest piękna i elegancka. Lubię to zestawienie kolorów.
OdpowiedzUsuńCudna jest! Dobrze że w końcu doczekała się zakończenia, ale sama wiem jak to jest, najpierw brak weny, a później pyk i prawie samo się robi;)
OdpowiedzUsuńU nas ostatnio padało ... kurcze, chyba w lipcu, dlatego mimo że uwielbiam, to nawet nie wybieram się na grzyby, nie ma szans.
Pozdrawiam Justynko:)
Cudna!!! Ostatnio moje ulubione zestawienie kolorów - mam chustę, torbę i chustecznik w takiej tonacji.
OdpowiedzUsuńwolne tempo sprawiło, że powstała cudna bransoleteczka:)
OdpowiedzUsuńpodziwiam frywolitkę i cudne kolorki w dodatku:)
Znam to - najpierw brak weny, a potem nagle błysk w głowie i wszystko kończy się jak po sznurku. Bardzo doceniam takie błyski i uwielbiam to uczucie spełnienia:-)
OdpowiedzUsuńBransoletka prześliczna!
Śliczna bransoletka, choć w tej środkowej, zajaczkowej części też fajnie się prezentowała:)
OdpowiedzUsuńJa z tych co jak nie skończą to już nie tykają, dlatego podziwiam zaparcie i efekt końcowy.
Spokojnego tygodnia życzę:)
Wspaniała bransoleta. Nawet nie wiem, czy mi się nie podoba bardziej niż praca Olgi. Też tak mam, że coś leży i leży. Wcześniej był zapał i pomysł, potem jakoś go zabrakło, aż wreszcie nadszedł czas i "pstryk" - skończone.
OdpowiedzUsuńJustynko jest piękna ta bransoletka, czasem musi nasza praca poczekać na wenę ale wtedy zawsze efekt jest rewelacyjny .
OdpowiedzUsuńCudny wzorek w cudnych kolorkach . A grzybków troszkę zazdroszczę :-)
Pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia
Piękna bransoleta, no po prostu "wypasiona" :) Dobrze, że się w końcu doczekała realizacji, bo efekt końcowy zachwyca. Aczkolwiek doskonale rozumiem "nabieranie mocy urzędowej", bo też mam kilka zaczętych projektów, które leżą i czekają, bo nie ma tej iskry.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło :)
Świetna wyszła! A wiesz, że ja też wysupłałam równie szeroką bransoletkę z takiego samego kordonka (ale bez koralików) gdzieś tak w kwietniu, brakowało jej tylko zapięcia i... nadal go brakuje. Chyba muszę ją w końcu skończyć ;)
OdpowiedzUsuńA grzybków to u nas jeszcze ani widu ani słychu (oprócz kilku purchawek na trawniku) :(
piękna i te kolory! a fotki bardzo fajne:))
OdpowiedzUsuńPiękne frywolne dzieło, a i spacer, jak widać udany.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFrywolitka to dla mnie czary z nitek, kompletnie nie ogarniam, ale uwielbiam oglądać! Bardzo podobają mi się kolory tej bransoletki, to taki kawałek nieba :)
OdpowiedzUsuńPIĘKNA!!!
OdpowiedzUsuńZaszalałaś:-) ale efekt robi wrażenie a do tego piękna kolorystyka, jeszcze ciągle bardzo letnia ale trochę jesieni już tam dostrzegam. U nas nie ma szans na grzyby, susza jest okrutna, nawet tych niejadalnych nie znalazłam spacerując po lesie. Pozdrawiam pracowicie:-)
OdpowiedzUsuńEkstra!
OdpowiedzUsuńPiękna bransoletka. Połączenie koralików i nici wygląda wspaniale. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :-).
OdpowiedzUsuńPrzepiękna! :)
OdpowiedzUsuńPrześliczna i gustowna.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo nadprogramowego czasu na inne wersje kolorystyczne, bo naprawdę cudo Ci wyszło. Jak widać, wszystko musi mieć swój czas :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wow! Bransoletka na ręce prezentuje się pięknie i wtedy widać jej czar i urok :) Też mam kilka prac, które czekają na skończenie, ale najwyraźniej to jeszcze nie ich czas ;)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa rozmach! :D
OdpowiedzUsuńa dodatkowego czasu bardzo ci życzę ( i sobie przy okazji)
bo fajnie jest oglądać twoje dzieła :)
Czasem tak jest że jakaś praca musi trochę poleżeć... Twoja bransoletka poleżała ale wyszło jej to na dobre -prezentuje się świetnie!:)
OdpowiedzUsuń