sobota, 21 lutego 2015

Pomarańczowa Eureka :-)

Witam!
Dzisiaj będzie post o tym czego miało nie być. Jak pamiętacie regularnie biorę udział w zabawie w kolorki u Danusi. Wszystko pięknie, ładnie tylko na luty Danusia wybrała kolor pomarańczowy. I zaczął się kłopot, bo nie było żadnego pomysłu, istna posucha jakaś, ale trochę mnie to męczyło, ale pomysł przyszedł sam. Na jednym z blogów które obserwuję TEN, na którym pojawiają się szydełkowe wzory pojawił się kolejny wpis. I sam w sobie niespecjalnie mnie zainteresował, ale tu klik, tam klik i znalazłam EUREKA. Zobaczcie co (link TUTAJ). Jest to gadżet do łazienki, a że moja jest właśnie w soczystym pomarańczowym kolorze który łączy się z bielą i czernią to idealnie mi pasuje. Proszę bardzo oto zwykła myjka, tylko że zrobiona na szydełku i w pomarańczowym kolorze:



Zdjęcia nie oddają tego soczystego koloru, ale jak tu zrobić dobre zdjęcie w łazience, gdzie jest tylko sztuczne oświetlenie. Ja tego nie potrafię. 
Poniżej jeszcze jedno zdjęcie, które pokazuje że nawet ten kłębek zgadza się z wzorkami na moich kafelkach, bo tam też są takie panienki co nitki zwijają i się fajnie wpasowało.


To pozostaje napisać o moich upodobaniach do pomarańczowego. Lubię u innych, ja sama w ubraniach nie mam wcale. We wnętrzach czasami tak (jak widać wyżej) i oczywiście uwielbiam pomarańcze. Najlepiej takie jedzone w krajach gdzie rosną i tam są najpyszniejsze.
Co do mojej propozycji koloru na marzec, to zupełnie nie wiem, ale skoro tak czekamy na wiosnę to może coś w zieleniach?
Oczywiście myjka wskakuje żabie na język, może go troszkę poszoruje i zgłasza się do zabawy u Danusi




Na tym kończę, bardzo Wam dziękuję za tak liczne i baaaardzo miłe komentarze pod moim "sercem na dłoni" Wasze słowa pokazują, że warto zaprezentować czasem odrobinę szaleństwa. Przyjmuję jednak każde słowo i nie zawsze trzeba mnie chwalić.
Pozdrawiam serdecznie i życzę  miłej niedzieli.

Justyna

środa, 18 lutego 2015

Podejdźmy do sprawy poważnie :-|

Dzisiaj będzie poważnie, więc od razu przechodzę do tematu. Serce, cóż to jest? .... w tym miejscu poeci i różni artyści już wyrywają się do odpowiedzi, ale nie - dzisiaj ja. Otóż serce jak mówią podręczniki anatomii (dla czytelników z troszkę wyższym peselem) tudzież wujek Google, albo ciocia Wikipedia jest mięśniem, który jest pompą tłoczącą krew w naszym organizmie. Zbudowane jest z dwóch przedsionków, dwóch komór, wchodzą do niego i wychodzą różne naczynia. Wszystko po to, aby przepompować krew do płuc, gdzie się natleni, a potem znowu pompować dla całego organizmu. A gdzie w tym wszystkim romantyzm ?! te wszystkie serduszka, które tak usilnie robiliśmy przed Walentynkami (ja zresztą też np TUTAJ i TUTAJ). Myliliśmy się!!!! serce to nie jest takie COŚ, co u góry ma dwa brzuszki i na dole jest takie w szpic. Bo, że nie jest czerwone to już nam pokazała Danusia, ogłaszając na swoim blogu Konkurs walentynkowy. Tak więc, Panie i Panowie, oto moje serce "na poważnie":


Wyfilcowałam prawdziwe serce :-) Są na nim podstawowe elementy (daruję Wam szczegóły). Widać nawet naczynia wieńcowe, to te różowe kreseczki. To w nich, gdy jemy za dużo tłuszczu robi się miażdżyca, a potem zawał. Ale jestem mądra, jak się naczytałam :-))))
To jeszcze może kilka fotek:



Dobrze, to teraz już spokojniej. Jak Danusia ogłosiła konkurs to wiedziałam, że muszę wziąć w nim udział, po prostu muszę. I zrobiłam kilka serduszek, ale .... no właśnie chciałam żeby było wyjątkowe (może trochę zarozumiała jestem), chodziłam, myślałam i nic. Do czasu gdy zaczęłam filcować serduszka z poprzednich postów i wieczorem przy myciu zębów (to dla mnie zawsze było zajęcie podczas którego przychodzi mi do głowy mnóstwo pomysłów i refleksji) wpadł mi ten taki trochę "przewrotny" pomysł. Pozostało więc zrobić podbudowę teoretyczną i poćwiczyć warsztat, chociaż wiem, że dużo mu jeszcze brakuje.  I powstało :-)  Serce nie jest duże, można go zamknąć w dłoni i oczywiście zgłaszam go  do Walentynkowego Konkursu u Danusi:


Nie gniewajcie się na mnie, za ten może troszkę moralizatorski początek, bo przecież ja mam serce na dłoni :-)


A swoją drogą pamiętacie tę scenę z filmu Indiana Jones, jak wyrywają jakiemuś nieszczęśnikowi serce i składają go w ofierze wrzucając do wulkanu, a to serce bije w dłoni zanim on nie umrze :-(
Jak ja to przeżywałam, będąc w podstawówce, ach :-)))

Na tym dzisiaj kończę i nie będę chyba jedyną jak grzecznie poproszę nie ogłaszajcie tak dużo fajnych wyzwań, bo przecież ja nie dam rady. A muszę jeszcze te frywolne cebulki zrobić, co kazała Renia w 11 już temacie oswajania frywolitki.
Aha, nie mogę skończyć, bo przecież a propos wyzwań muszę się pochwalić, że wygrałam.... tak ja wygrałam po raz pierwszy w Art-Piaskownicy wyzwanie pt "Otulacz" Niektórzy już widzieli - dzięki Olu. Zgłosiłam tam rękawiczki dla zakochanych o których pisałam TUTAJ. Jak ja się ucieszyłam, bo jak to zawsze w Piaskownicy konkurencja była duża :-)

Dobrze to tym razem już na pewno kończę i nie gadam i nie zanudzam. PA :-)

Justyna


niedziela, 15 lutego 2015

Decoupage - nasze początki

Nasze początki, bo już kilka osób zadeklarowało się do wspólnej nauki tej cudnej techniki z czego jesteśmy bardzo zadowolone - Renia i ja oczywiście:)
Będzie długo, ale mamy nadzieję, ze Was nie zanudzimy tylko zachęcimy do wspólnej zabawy :D


Kochani możecie przyłączyć sie w każdej chwili i te już bardziej doświadczone osoby też serdecznie zapraszamy.
Bardzo nas cieszy to, że dwie Dziewczyny ze stażem tzn Ania i Marta również zadeklarowały pomoc i wspólną naukę, a że wspólna nauka jest motywująca wiemy już po wyzwaniach frywolitkowych.
Sama wiem jak trudne były początki, jaka byłam zniechęcana po pierwszych niepowodzeniach, ale nasza mała grupa dała mi przysłowiowego "kopa" do dalszego działania, dlatego i teraz zachęcam wszystkie które by chciały zacząć swoją przygodę z decoupage, ale nie wiedzą jak, a na szukanie podpowiedzi nie mają czasu.
Przygotujemy posty tematyczne z podpowiedziami gdzie można znaleźć linki "krok po kroku" i inspiracje.
Ale pamiętajcie - każdy  może zaproponować temat, który  najbardziej Was interesuje, lub też samodzielnie przygotować post na swoim blogu, tylko prosimy o wcześniejsze zawiadomienie nas:)
W naszym wyzwaniu wszyscy mamy takie same prawa , a jeżeli zechcecie to i obowiązki :D

Pamiętam jak pewna pani powiedziała, że decoupage  to technika droga- wystraszyła i zniechęciła- na szczęście na krótko :)
Dzisiaj podpowiemy jak na początek nie zrujnować domowego budżetu, czym zastąpić droższe preparaty i co nam będzie potrzebne na początek.
Renia kupiła zestaw startowy w sklepie dla plastyków- taniej niż z wysyłką z allegro, ale z czasem poszukałyśmy
tańszych odpowiedników tzn
1- wykorzystujemy resztki farb akrylowych po remoncie w domu, często tez korzystamy z próbek farb z marketu czy farbek akrylowych w tubkach, które zostały nie wykorzystane  przez dzieci w szkole.,


2- w sklepie dla rolników( takim 1001 drobiazgów) Renia kupiła tanio zwykły vikol, ja kupuję go w Markecie, który trzeba tylko rozcieńczyć ( proporcja 3:1 3 porcje vikolu, jedna wody), lub zrobić samemu- jak ?
poczytajcie - TUTAJ

3-Pędzle, papier ścierny i lakier akrylowy kupujemy w sklepiku dla stolarzy i marketach budowlanych,


4-serwetki kupujemy od zawsze, teraz tylko bardziej wybieramy wzory.
Na blogu Ani jak i u Reni jest zakładka z serwetkami do wymiany- myślę, że to też fajny sposób na powiększenie naszej kolekcji, lub mieć koło siebie takie kochane osoby jak Monika która się ze mną podzieliła bezinteresownie po tym jak pokazałam swoją pierwszą pracą w decu, za co jeszcze raz bardzo dziękuje:)

5- A co możemy ozdabiać , odnawiać?
praktycznie wszystko to co mamy w domu - pudełka, butelki, puszki, stare deseczki kuchenne czy płyty kompaktowe itp - co na co dzień wyrzucamy
Potem, gdy dojdziemy do wprawy możemy już ozdabiać wszystko to, na co mamy ochotę:)


Pięknie początki  opisane są  u Zuzy z DECU style - zajrzyjcie koniecznie
Tak samo - klikając w poniższy link znajdziecie kilka podpowiedzi

Warto też poszukać sklepików w którym są rzeczy do ozdabiania - Renia znalazła u siebie w ............... kolekturze lotto, gdzie  sprzedawane sa też  bawełniane prace, a kilka rzeczy było taniej niż na allegro, choć do tej pory wydawało się to niemożliwe.

Ten post ma Was zachęcić do wspólnej nauki, następne będą już zupełnie inne, krótsze i bardziej konkretne.
Pierwszy z konkretną propozycją już od początku marca- cykl miesięczny, będzie dość dużo czasu na przygotowanie sie do przygody z decu.
Co Wy na to? Kto chętny to prosimy o pobranie banerka :D

sobota, 14 lutego 2015

Serce, serce i jeszcze raz serce :-)

Witam!
Dzisiaj i ja troszkę ulegam modzie walentynkowej (nie będę dyskutować o wyższości świętowania, nad nieświętowaniem) i pokarzę oczywiście serduszka. Są one jednak zupełnie inne od tych dotychczas przeze mnie robionych. Są to małe filcowe serduszka, ozdobione drobnymi motywami oczywiście frywolitkowymi. Żeby mi nikt nie powiedział, że z frywolitki nie da się zrobić wszystkiego :-) Jak widzicie, spełniam swoją obietnicę, że rok 2015 jest rokiem nowych technik. Sięgnęłam więc po igłę, wełnę czesankową i zaczęłam. Najpierw powstało kilka kulek, na razie leżą w pudełku, a potem sięgnęłam po serduszko. Użyłam do tego foremki do ciastek. Wyobraźcie sobie, że nie miałam foremki w kształcie serduszka :-( Mam wiele różnych: bożonarodzeniowych, wielkanocnych, a to kwiatki, domki, a serca nie było. Ale od czego ma się dobrych sąsiadów :-) pożyczyłam i mam (DZIĘKUJĘ). Przy pracy nad serduszkami skorzystałam z pomocnego filmiku na inspirello.pl o TUTAJ.
To już nie gadam i pokazuję, najpierw wszystkie razem. Zdjęcia w ogrodzie, bo u nas dzisiaj piękny dzień:



A teraz po kolei:




Żabka na ostatnim serduszku według TEGO przepisu. Jest tam bardzo ciekawy sposób dodawania koralików. Serduszka najpierw miały być zawieszkami-breloczkami, potem broszkami, a na końcu pozostały tylko serduszkami. 
Żabka została motywem walentynkowym, bo jak wiadomo potrafi się zmienić w cudnego księcia :-))))
A i dodam, że jedno z nich - to granatowe, już zostało porwane przez Synka. Znaczy się spodobało, oby spodobało się także wybrance :-))))

Po zrobieniu tych kilku drobiazgów uważam, że metoda filcowania na sucho jest bardzo ciekawa i daje wiele możliwości i na pewno będę ją jeszcze wykorzystywać i oczywiście ćwiczyć się w niej, bo przecież jeszcze bardzo niewiele w niej zrobiłam.

Jednak to nie koniec dzisiejszego posta, bo usupłałam jeszcze takie malutkie-maluteńkie kolczyki serduszka, albo jak kto woli czterolistne koniczynki. Ogólnie cztery serduszka wypadają na każdy kolczyk, a wyszło tak:



Wszystkie serduszka wędrują na Wyzwanie u Doroty, bo to przecież ostatni dzwonek, aby je zgłosić


Na dzisiaj kończę, a na jutro z Renią planujemy wspólny ale bardzo ciekawy post, tak więc serdecznie zapraszamy zaglądajcie. 
Chciałabym jeszcze bardzo podziękować za Wasze cudowne słowa o mojej chuście i mitenkach. Noszę je z podniesioną głową, sprawdzają się bardzo dobrze. Dziękuję, dziękuję, dziękuję :-)

pozdrawiam serdecznie 
Justyna

niedziela, 8 lutego 2015

Soczyście, na oswojenie zimy :-)

Witam!
Weekend już się kończy i jutro trzeba do pracy, ale najpierw chciałabym się z Wami podzielić moimi dzisiejszym przygodami. To, żeby nie przedłużać zacznę od razu i od początku. Wychodzę sobie dzisiaj około południa przynieść drewno, żeby rozpalić w kominku, bo to tak miło jak wesoło trzaskają iskierki, a tu w naszej drewutni leży sobie takie coś, albo COŚ :-)


Podchodzę z drugiej strony i dalej leży.


Czy to białe włochate ma coś z TYM wspólnego,


na pewno nie chce się do tego przyznać.


Cóż było robić, podeszłam, dotknęłam - miłe, rozłożyłam, żeby się przekonać co to jest:


a z innych stron wyglądało tak:




a z tyłu jeszcze coś małego leżało


No dobrze, wiem, że wiecie, że nic się samo nie zrobi i że to moja nowa praca. Zajęła mi około półtora tygodnia, ale tak mnie wciągnęła, że dla niej zarzuciłam nawet moje ukochane frywolitki. 
A zabrałam się za szydełkowanie mojej chusty i mitenek (będą tylko moje) zupełnie przypadkiem. A mianowicie poszłam do pasmanterii, bo obiecałam koleżance frywolitkową bransoletkę, a miała być może w niebieskim, może w granacie, a że nie miałam granatu, bo różnych błękitów u mnie dostatek,  to będąc w okolicy stwierdziłam, że zaglądnę. A tam... kolejka. A na stoisku obok włóczki i leżała taka piękna i oczywiście mnie zaatakowała. Włóczka nazywa się Nako Vals. Musiałam kupić i tak mnie wciągnęło, że dziergałam i dziergałam, aż skończyłam. A zależało mi żeby skończyć i zrobić zdjęcia przy dziennym świetle, i żeby jeszcze trochę ją poużywać, bo przecież wiosna już blisko. Wzór jest taki jak w chuście przygotowanej na moje Candy, według Sylwi z Galeryjki za miastem. Nawet zakończenie wachlarzykowe u Niej podglądnęłam. 
To jeszcze kilka zdjęć w ogrodzie, chociaż właśnie jak wyszłam zaczął padać śnieg mimo, że cały ranek świeciło słońce. Taka drobna złośliwość natury :-)





A tutaj krzaczek robił za manekina:


Jutro będę testować i już nie zamęczam Was zdjęciami.

W tym miejscu chciałam jeszcze powiedzieć, że zgodnie z pytaniem, które zadała Renia na swoim blogu, pytam i ja o chętnych do ewentualnej zabawy w oswajanie decoupage? Serdecznie zapraszamy :-) Wkróte post z objaśnieniami do nowego pomysłu w nowej technice :-)

Na koniec bardzo serdecznie dziękuję za tak miłe słowa o moim matematycznym koszyku. Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki. Pragnę jednocześnie wyjaśnić, iż wykręcenie rurek z zeszytu, to nie profanacja tej królowej nauk, tylko uratowanie przed wylądowaniem na śmietniku. Przy okazji zapytuję, czy ktoś widział, czy ktoś wie coś o serwetkach z motywami właśnie matematycznymi. Ja jeszcze nigdzie takich nie widziałam, ale może...

Na tym już kończę, bo i tak wielowątkowo mi wyszło, pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia

Justyna

czwartek, 5 lutego 2015

Matematyka w koszyku

Witam!
Dzisiaj chciałam pokazać pracę, która powstała z potrzeby ogarnięcia drobnych przedmiotów biegających po blacie kuchennym. Plan był, aby zgromadzić je w jednym miejscu, a żeby był łatwy do nich dostęp. Cóż więc mogłam zrobić... oczywiście koszyk z papierowej wikliny. Postanowiłam jednak wypleść go z rurek skręconych ze stron zeszytu do matematyki mojego syna. Dlaczego akurat matematyki, bo taki wpadł mi w ręce, a poza tym bardzo lubię i zawsze lubiłam matematykę :-) Papier z zeszytu jest jednak dość gruby i nie łatwo się go skręcało. Wypróbowałam więc skręcania rurek za pomocą wiertarki i chyba tylko dzięki temu się udało. Dodatkowo koszyk miał być o podstawie prostokąta, a wiadomo kosz z kątami wyplata się trudniej. Tutaj znowu zaczęła się kombinacja, tym razem żeby sobie ułatwić dno zrobiłam z kartonu. Plan był żeby dno ozdobić metodą decoupage, czyli jakąś serwetką. Wyszło mi tak:




A tutaj zdjęcia z ogrodu, które udało mi się pstryknąć w niedzielę, jak było piękne słoneczko i jeszcze trochę śniegu :-)



Popełniłam wiele błędów przy tej serwetce. A pierwszy i podstawowy, to taki że trzeba było najpierw tekturę ozdobić, malować, lakierować, a zwłaszcza prasować zanim wyplotłam koszyk, bo później to były mistrzostwa w gimnastyce i to chyba nie artystycznej. Jakoś dałam radę, ale nie jest tak fajne jak miało być. Cóż na błędach się człowiek uczy. 
Koszyk z tą serwetką wyszedł taki trochę marynistyczny, więc dostał jeszcze drobne ozdoby, również marynistyczne. Wykorzystałam do tego muszelki przywiezione z Sardynii (nie są one imponujące, ale są), które wplotłam oczywiście we frywolitkę. 


tutaj poćwiczyłam/przypomniałam sobie "ofrywolitkowanie" kółka, co ćwiczyliśmy w lipcowym temacie oswajania frywolitki


Zrobiłam także frywolitkową kotwicę (według TEGO przepisu):


Mam jakiś sentyment do tego koszyka, bo łączy w sobie kilka technik, technik nowych i starych, trochę wspomnień i sentymentu (myślę tutaj o zeszycie). To jeszcze wrzucę jedną fotkę :-)))


Widać, że to zeszyt, prawda?

Koszyk zgłaszam na wyzwanie Szuflady "Kochamy ECO" bo przecież wszytkie materiały, które użyłam są ekologiczne: tektura, papier, muszelki


Zgłaszam także na wyzwanie u Ali pt "Sztuka recyklingu" bo, .... chyba nie muszę tłumaczyć :-)))


Na dziś już kończę, dziękuję wszystkim za odwiedziny, komentarze i wszystkie miłe słowa, które tutaj pozostawiacie. Pozdrawiam bardzo serdecznie i do zobaczenia 

Justyna 

niedziela, 1 lutego 2015

Kamienna frywolitka podsumowanie zadania 10

Witam!
Bardzo się cieszę, że mogę zrobić dzisiejsze podsumowanie. Powstało tak wiele pięknych prac, że w zasadzie nie wiem od czego zacząć. Widać temat Wam podpasował, z czego się niezmiernie cieszę. Oczywiście to dlatego, że frywolitka daje tak wiele możliwości i kocha być pokazywana. Witam także bardzo serdecznie nowe osoby, które do nas dołączyły. Jeżeli ktoś chce się przyłączyć to oczywiście zapraszamy. Wchodźcie i częstujcie się inspiracjami. W górnej zakładce pojawił się REGULAMIN, żeby wszystko było jasne także dla nowych osób. Pojawiła się także zakładka z pracami już wykonanymi, można tam podziwiać Wasze osiągnięcia i nasze przy okazji :-) Od kolejnego wyzwania, które szykuje Renia pojawia się tzw "żaba" bo powoli możemy się nie ogarnąć, tak więc gdybym kogoś pominęła to przepraszam i będę poprawiać.
To wracamy do połączenia kamienia i frywolitki, żeby nie trzymać w niepewności na początek banerek.


A teraz po kolei - będzie dużo zdjęć, pięknych zdjęć :-)))
Na początek osoby które się dołączyły do nas
Niesforne nitki wykonała piękny wisior z recyklingowym kamieniem TUTAJ


Dorota (pamiętacie, że ma nowy blog), wykonała dwa wisiory w morskiej tonacji TUAJ. To właśnie Dorota była naszą inspiracją w tym odcinku :-)



Aisha, która stawia pierwsze kroki we frywolitce i zobaczcie jak sobie świetnie radzi. Otoczyła koronką kamień znaleziony na nadmorskiej plaży, pokazała TUTAJ:



Ola dołączyła do nas kolejny raz i przygotowała kilka cudownych prac. W pierwszej turze frywolitką igłową otoczyła metalowy medalion, serduszko i kuleczkę TUTAJ, a potem pokazała jeszcze prace wykonane już frywolitką czółenkową i powstały dwa piękne medaliony TUTAJ.





Tereska również wykonała piękne wisiory z przezroczystych kryształów TUTAJ




Kazia pokazała swoje kamienie. Jeden z nich jest bardzo nieregularny więc tym trudniejszy do zamknięcia we frywolitkę TUTAJ



Renia przygotowała wisior i kamyk TUTAJ,



No i ja, też przygotowałam różne rzeczy, bo mnie ten temat bardzo wciągnął. Po pierwsze kamień + frywolitka na zewnątrz TUTAJ i potem frywolitka bardziej połączona z kamieniem TUTAJ




Mówiłam, że będzie dużo zdjęć, ale przyznacie że prace piękne i każda inna i jedyna w swoim rodzaju. Dziękuję Dziewczynom za tak liczny udział w styczniowym temacie. Proszę częstujcie się banerem i chwalcie na waszych blogach.


Czekamy teraz na to co nam zada Renia na luty, ja coś tam wiem, ale nie zdradzę.
Pozdrawiam bardzo serdecznie i do zobaczenia

Justyna