poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Oswajanie frywolitki zadanie 18

Witam!
Za każdym razem siadając do przygotowywania kolejnego tematu dla Was dziwię się, że to już ... któraś tam lekcja, a my ciągle i ciągle. Nie martwcie sie jednak, jeszcze trochę starczy nam energii :-)
Ostatnie lekcje były powtórkowe, czyli czas najwyższy na jakąś nowość techniczną. Tematem miesiąca września będzie więc frywolitka dwukolorowa.


Można ją zrobić na kilka sposobów, albo w metodzie czółenkowej na jedno czółenko nawijamy inną nitkę, a na drugą inną i w zależności od tego którym czółenkiem pracujemy, to taki nam kolor się pokazuje. Wydawało mi się, że ta metoda jest raczej niedostępna dla "igłowców", ale jest i TUTAJ znajdziecie film (może nie najlepszej jakości, ale pokazuje ideę), albo TUTAJ

Drugim sposobem są tzw "maltese" ring - nie wiem jak przetłumaczyć więc zostawiam w oryginale.
TUTAJ  przepis jak zrobić na igle


TUTAJ przepis jak zrobić na dwa czółenka


a TUTAJ jak na cztery

a tutaj i tutaj linki do filmów Karen Cabera

Dla frywolitki igłowej polecam także przepis od Middi TUTAJ


a TUTAJ także dla szydełkowców, ale dla igły też się nada


TUTAJ także

to jeszcze trochę inspiracji

 LINK

LINK








Mam nadzieję, że temat Wam się spodoba i że uda Wam się zrobić piękne frywolitki. Pozdrawiam serdecznie i czekamy na Wasze prace :-)


czwartek, 20 sierpnia 2015

Ćwiczenia nigdy dosyć :-)

Witam!
Jak to miło, że znowu mogę się z Wami spotkać. Pomimo wakacyjnego czasu udało się wypleść "coś" frywolitkowego :-) To coś jest w temacie 17 już lekcji,  którą przygotowała dla nas Renia, czyli powtarzamy kółka odwrócone tzw. split rings i frywolitkowy sznurek czyli "josephinkę" Moja praca jest dość skromna, chociaż zamierzenia były większe, ale jest.
Przygotowałam czerwony komplet, tym razem bransoletkę i drobny wisiorek zawieszony na frywolnym sznurku. Z tym sznurkiem to zrobiłam kombinację, bo źle sobie wyliczyłam długość nitki i wyszedł za krótki, ale tu dołączyłam zapięcie, tu połączenie z koralikiem i jest chyba znośnie. W kółeczka wplotłam kulki jaspisu, które już używałam w innym komplecie (pokazywałam TUTAJ). Proszę bardzo oto mój komplet:
- na początek bransoletka



- a teraz wisiorek:



- i całość:


Miałam ogromny problem ze zdjęciami. Ten czerwony nie chciał się dać sfotografować, więc chyba najlepsze są te zdjęcia takie na zwyczajnym roboczym wręcz obrusie. Węzełki widać, kółeczka i sznurek jest, więc Renia chyba zaliczy :-)
To jeszcze baner naszej 17 lekcji


Na tym dzisiaj kończę, dziękuję za wasze uznanie w stosunku do mojej bransoletki z poprzedniego posta. Będę ja nosić dumnie. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia :-)

Justyna


wtorek, 18 sierpnia 2015

Gdzie ta fala?

Witam!
Dzisiejszy tytuł jest parafrazą teksu znanej szanty "Gdzie ta keja, przy niej ten jacht?" (jakby ktoś chciał sobie przypomnieć to może TUTAJ) - tak mi się marynistycznie skojarzyło:-)
U mnie niestety fali jest bardzo mało, bo jak ktoś (znaczy ja) nie umie czytać ze zrozumieniem, to tak wychodzi. Zapytacie zapewne: "ale o co chodzi?" Otóż oczywiście o  3 lekcję nauki makramy :-) Jak zobaczyłam temat, że węzeł żebrowy to tak się ucieszyłam, że znalazłam sobie na Pintereście, a w zasadzie już wcześniej miałam znaleziony przepis na bransoletkę i ochoczo zabrałam się do wyplatania. Jak już byłam poza połową, to się zorientowałam, albo raczej dokładniej przeczytałam, że miała być fala, a u mnie tej fali jest niewiele, bo może troszeczkę na środku :-( Trudno, już mi się raczej nie uda więcej wypleść, więc pokażę co mam, a może Asia mi jednak zaliczy. Zrobiłam mocno słoneczną bransoletkę, w której słońce chyli się raczej ku zachodowi, bo kordonek melanżowy od złotego żółtego, poprzez pomarańczowy, aż do czerwieni z dodatkiem koralików w kolorze ciemnego brązu z odrobiną starego złota. Węzeł rypsowy jest, nawet dosyć sporo. To proszę, oto ona:




Miałam ogromny problem ze zdjęciami, bo ciągle nieostre, jakieś takie prześwietlone, ale lepszych już chyba nie będzie. To może jeszcze zbliżenia na falę, albo jej marną namiastkę:-)


Bransoletka mi się podoba, oczywiście posiada kilka błędów, ale jak na pierwszy raz to chyba jest całkiem spoko. Ma fajny, taki radosny kolor i jest bardzo miękka w dotyku, dzięki czemu przyjemnie się ją nosi. Ogólnie jestem z efektu zadowolona.



To jeszcze baner 3 lekcji i zmykam, bo jutro trzeba do pracy.


A i koniecznie muszę bardzo podziękować, za tak miłe komentarza pod postem z moimi szablonowymi lampionami. Dziękuję :-)
A teraz już pozdrawiam bardzo serdecznie :-)

Justyna

czwartek, 13 sierpnia 2015

Romantycznie czy szablonowo?

Witam!
Nadal mamy piękne, słoneczne i upalne lato, więc i wieczory sprzyjają romantycznym nastrojom. Dni jednak już zauważalnie krótsze, więc drobne oświetlenie zawsze się przyda. Jak wiadomo oświetlenie, oświetleniu nierówne, a jak ma być nastrojowo, to lepiej żeby światło troszkę przyćmione było itd, ale może nie będę wchodzić w szczegóły :-)
W związku z powyższym powstał komplet lampionów z wykorzystaniem naszego szóstego już decoupagowego tematu, czyli szablonu (gdyby ktoś potrzebował przypomnienia odsyłam TUTAJ). To zacznijmy od efektu końcowego:


To już wszystko wiadomo :-) Zrobiłam trzy lampiony wykorzystując słoiki różnej wielkości i starą firankę oraz farbę w sprayu. Po wyschnięciu słoiki dodatkowo wykończyłam sznurkiem i koralikami, ale tak delikatnie, żeby nie przytłoczyć.





Uważam, że efekt łatwy do uzyskania, ale całkiem efektowny. Można było jeszcze bardziej poeksperymentować, ale ja na razie zadowoliłam się tymi próbami.  Potem, żeby nie nosić oddzielnie każdego słoika postanowiłam zrobić podstawkę lub coś na kształt tacy. Tutaj również postanowiłam skorzystać z szablonów i dno jest z tektury na którą nanosiłam wzór z szablonu. Oj co ja się namęczyłam, myłam to chyba ze trzy razy. Wcale nie jest łatwo tak docisnąć szablon, żeby farba nie wchodziła pod spód i się brzydko nie rozmazywała, jakoś się udało. Szablon był mniejszy niż całe dno, więc cyrklowałam, aby wzór się "zgrywał" Nie jest może idealnie, ale powiedzmy, że tak miało być (takie trochę postarzenie :-). Koszyk wyplotłam z rurek farbowanych kawą. Uwielbiam takie rurki, są "satynowe" w dotyku.



W zdjęciach poniżej użyłam rozplenicy jako parasola do ochrony przed palącym słońcem :-)



To jeszcze raz całość w wersji dziennej:




i nocnej:


Gdzieś wyczytałam, że teraz są modne takie "dekoracje stołu" więc można do lampionów dołożyć jeszcze jakieś szyszki, jabłka, czy cokolwiek co wpadnie w ręce i troszkę odmienić aranżację.
Lampiony są prezentem, który już dotarł do miejsca swojego przeznaczenia, więc spokojnie mogę pokazać.
Jest to praca w 6 kroku naszej nauki decu, więc jeszcze obowiązkowy baner :-)


Podsumowując, bardzo przyjemnie mi się pracowało nad lampionami i koszykiem, nawet mimo mycia tekturki. Na pewno będę jeszcze niejednokrotnie sięgać po różne szablony, także takie recyklingowe jak stara firanka. Czekam także na Wasze prace i podziwiam już te zgłoszone :-)

W tym miejscu chciałabym także podziękować bardzo serdecznie wszystkim za liczne odwiedziny i tak miłe komentarze pod "zakwadratowaną" torbą :-)))) A i mój palec jest już całkiem ok, może jeszcze opuszek trochę zdrętwiały, ale to chyba dzięki Waszym pozytywnym fluidom, tak mu dobrze rekonwalescencja idzie :-) Dziękuję jeszcze raz :-)
A teraz pozdrawiam bardzo serdecznie i do zobaczenia :-)

Justyna

piątek, 7 sierpnia 2015

Jestem zakwadratowana :-)

Witam!
Piszę do Was w ten upalny piątek, aby podzielić się swoim nowym/starym zauroczeniem. Otóż wpadłam po uszy w szydełkowe kwadraty. Ostatnio pokazywałam torebkę TUTAJ, były też poduszki TUTAJ, a teraz będzie torba. Powiecie kolejna, ale nie do końca, ponieważ ta została tylko ozdobiona kwadratami. To od początku: mam taką torbę/torebkę, którą zabieram na wyjazdy. Ma dużo kieszeni, w które można pochować wiele potrzebnych w podróży rzeczy, jak np dokumenty, mapy, husteczki, apaszki, telefon czy książkę. Taka torba "ratuj" w której jest wszystko. Jednak ileż razy można mieć taką samą torbę? powiecie że dużo, ale ja chciałam mieć już inną. Stara była jednak dobra, niepodarta i spełniała świetnie swoje zadanie, postanowiłam więc ją troszkę odmienić. Znalazłam w necie inspirację na kolejny kwadrat TUTAJ. Ten wzór bardzo mi odpowiadał, ponieważ daje możliwość zrobienia kwadratów różnej wielkości, a ja właśnie takich potrzebowałam. Pozostało już tylko wyszydełkować, przyszyć i mam. Mnie się moja nowa torba podoba, chociaż mój Synek mówi: " może być, ale szału nie ma" Trudno, nie On będzie nosił. To może pokażę:



Teraz widzicie, że potrzebowałam różnej wielkości kwadratów, żeby wpasować się pomiędzy kieszenie.  Są one przyszyte tylko do przedniej klapy. To jeszcze kilka zdjęć:



A i może jeszcze zdjęcie torby przed "zakwadratowaniem" i po


według mnie różnica na korzyść :-)
Na koniec muszę się jeszcze przyznać do jednej rzeczy. Jak pamiętacie, zawsze pisałam, że maszyna to nie moja bajka, chociaż udawało mi się coś tam uszyć. Tym razem też większość udało mi się przyszyć maszynowo, wiadomo i szybciej i mocniej, ale ... w pewnym momencie coś zgrzytnęło i okazało się, że igłę mam w palcu. Wyciągnęłam, drżącą ręką, ale jednak część, nawet dosyć spora została w palcu i musiał mi dzisiaj chirurg to wyciągnąć. Ale pracę skończyłam, a palec już się goi. Jest to środkowy palec lewej ręki, więc jak pokazuję znajomym jaka to ja biedna jestem to wychodzi mi..... no właśnie. Koniec użalania się, z torby jestem zadowolona i kropka. 
Na dzisiaj kończę, pozdrawiam trochę chłodniej niż zwykle i  do zobaczenia. 


Justyna