niedziela, 29 lipca 2018

Kolory LATA :-)

Witajcie :-)
Piękny, upalny, letni weekend za nami. Minął mi bardzo spokojnie, bo ani w domu, ani w ogrodzie wiele zrobić nie mogłam, bo upał szybko przywoływał mnie do porządku. Usiadłam sobie więc w kąciku, albo raczej w zakątku ogrodu, różnym w zależności od pory dnia, tak aby zawsze był cień i zabrałam się za sprzątanie. A gdzie ja mogłam sprzątać, nie za bardzo się ruszając? no oczywiście w moich czółenkach. Cały czas uważam, że mam ich zbyt mało i z reguły zawsze na większości są nawinięte jakieś nitki. Postanowiłam więc uwolnić czółenka. Najczęściej robię wówczas jakieś frywolne drobiazgi. Kiedyś już pokazywałam podkładki powstałe przy okazji takich porządków LINK. Tym razem jednak zainspirowałam się latem i jego kolorami, więc nafrywoliłam malutkich kwiatuszków. Zapytacie: a jakie są te kolory LATA? Różne - mogą być delikatne w odcieniach różowo-fioletowych, ale również takie bardziej dojrzałe w soczystych żółcieniach, pomarańczach i czerwieniach. A do tego koniecznie jeszcze odrobina błękitnego nieba, od takiego delikatnie bladoniebieskiego, po granat i szarość burzowych chmur. Ale się rozwinęłam, to chyba ten przyjemny wieczór tak na mnie wpłynął i na moją wenę pisarską :-) Wracając więc do tematu i kwiatków powstałych z końcówek nici, podzieliłam je na dwie części kolorystyczne, przyznam się, że dorobiłam także kilka z nowych nici i zrobiłam ……


takie, letnie, upalne, urlopowe bransoletki. Najprostsze z możliwych, czyli na kawałku łańcuszka z większymi ogniwkami dołączyłam kwiatki :-)
Pierwsza bransoletka w takich bardziej dojrzałych, soczystych kolorach:


a druga delikatniejsza w fioletach z odrobiną morskiego błękitu


Uważam, że na lato będą idealne.
To może jeszcze dla potwierdzenia moich słów o ogrodowych inspiracjach kolorystycznych kilka zdjęć

UPALNE LATO






BUDLEJOWO- HORTENSJOWE LATO





a żeby na końcu zakręcić całkiem, to przecież wszystko się może zamieszać :-)



kto choć raz spróbował zrobić coś z frywolitki, wie że największym wyzwaniem, było zakańczanie i chowanie nitek, ale … było minęło.
A powiem Wam, że bardzo lubię takie "coś z niczego" :-))))))



Na koniec już tego przydługiego posta pokażę jeszcze zdjęcia z rekwizytem, którego z reguły unikam, czyli zwykła siatka druciana, ale za to z pięknym powojnikiem i jego jeszcze cudniejszymi kwiatostanami, uwielbiam je :-)



To teraz już chyba czas kończyć naprawdę, bo się rozpisałam i nawet trochę chaosu wprowadziłam, ale co tam, mój blog :-)))))

Ok, ok, pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, życzę spokojnego tygodnia :-)


Justyna

P.S. Bardzo dziękuję, za wszystkie pochwały które na mnie spłynęły pod postem z chainmaillowymi próbami - DZIĘKUJĘ BARDZO. Coś tam jeszcze się dzieje, ale chyba będę musiała zrobić zakupy, bo idą jak woda te ogniwka :-)

czwartek, 26 lipca 2018

Spróbowałam :-)

Witajcie :-)
Ostatnio obiecywałam, że w kolejnym poście pokażę "coś nowego", więc melduję się i oznajmiam wszem i wobec, że z delikatnych koronek przerzuciłam się na pracę w metalu i spróbowałam swoich sił w technice chainmaille. Już od jakiegoś czasu podziwiałam prace Ani i Huberta z Sowiarni, a także Agaty Szybalskiej, która nawet kiedyś prowadziła wspólną naukę, ale wtedy się nie odważyłam. Ostatnio także, w ramach wymianki z Anią (LINK, LINK), otrzymałam w tak zwanym gratisie piękne kolczyki wykonane właśnie w tej technice i tym bardziej postanowiłam spróbować.
Dodatkowo także na blogu sklepu pasart pojawiły się tutoriale Agaty, więc zamówiłam kółeczka i spróbowałam. Zrobiłam najpierw bransoletkę splotem Byzantine (tutaj kurs), a potem jeszcze kolczyki (tutaj kurs). To teraz chyba już czas pokazać:


Kurs przygotowany przez Agatę, jest bardzo czytelny i zawiera wszystkie niezbędne szczegóły techniczne, a ja się grzecznie zastosowałam do jej wskazówek i już za pierwszym razem się udało. Splot Byzantine jest bardzo wdzięczny w pracy, szybko widać efekt. Ja użyłam ogniwek w kolorze srebrnym i czarnym, co dało fajny efekt, ale to chyba szczęście początkującego (wzięłam dwa kolory żeby było łatwiej):



Kolczyki były koniecznością, zwłaszcza że był kolejny kurs, gdzie Agata zaprezentowała odmianę techniki bizantyjskiej czyli Romanov:




Chyba muszę napisać, że nie taki diabeł straszny :-)
To z tej mojej radości nad rozpoznaniem nowej techniki pokażę jeszcze kilka zdjęć (a wcale nie jest łatwo zrobić zdjęcie tym błyszczącym kółeczkom):



a tutaj z towarzystwie Aninych kolczyków:




Na koniec jeszcze dodam, że taka biżuteria jest zaskakująco lekka.

Mam już plany na kolejne próby, więc będzie się działo :-) chociaż na razie jestem na etapie, że wszystko mi się podoba i mam "gonitwę chainmaillowych myśli" :-))))))

Na tym kończę, chciałam jeszcze tylko Wam bardzo podziękować, za przemiłe słowa pod poprzednimi frywolnymi postami - BARDZO DZIĘKUJĘ :-)

a teraz już mówię do zobaczenia

Justyna


poniedziałek, 23 lipca 2018

Od cyrkla?

Witajcie :-)
Osoby, które do mnie zaglądają wiedzą, że mam czasami inklinacje matematyczne, więc stąd i dzisiaj ten tytuł. Nie jest to jednak do końca mój pomysł, gdyż wymyślił go "Team Szuflady" w lipcowym wyzwaniu, o takim właśnie tytule. A cóż ja mogłam wymyślić, no przecież skojarzenie jest jedyne i oczywiste - FRYWOLITKA, to przecież kółka, a łuczki też są zaokrąglone i także by się nadawały, więc melduję się i ja :-) Spytacie skąd więc ten znak zapytania? otóż cała fraza miała brzmieć: "od cyrkla, czy od ręki?" ale to chyba w tym momencie nie jest najważniejsze :-)

Zrobiłam na prośbę dla koleżanki, trochę się nie wyrobiłam w ramach czasowych, ale już zostało mi to wybaczone, bransoletkę i kolczyki do miętowej sukienki. Taka delikatna, zresztą i Koleżanka z tych takich drobniuteńkich, więc i biżuteria nie może być przytłaczająca. Czy mi się uda trafić w gusta koleżanki tego jeszcze nie wiem, ale Wam zaprezentuję już dzisiaj:



Komplet wysupłany z zielono-morskich nici Cebelia, bransoletka to podwójny wzór z przeplatanymi kółeczkami według prac Monarch.Jewelry a kolczyki to ankars według filmiku Angeli Gambki.
Mam wątpliwości co do tej bransoletki, czy nie jest za duża, chociaż sam wzór prezentuje się efektownie (na tym drugim zdjęciu kolory bliższe oryginałowi):



Wzór w sumie dość prosty i jest wiele możliwości jego modyfikacji, więc pewnie coś jeszcze z niego wysupłam.
Natomiast kolczyki, a w zasadzie klipsy, dały mi w kość. Są malutkie, a to przeplatanie i wszywanie koralików spowodowało, że długo nie sięgnę po ten wzór, chociaż muszę przyznać, że jest bardzo ładnie rozpisany i pokazany na filmiku.




a tutaj jeden kolczyk widoczny od tyłu, bo też przecież musi być ładny:


Kolczyki to także same kółka, więc słowo się rzekło i komplet zgłaszam na wyzwanie w Szufladzie "Od cyrkla" 


i tak jak proszą Organizatorki, nie ma tutaj żadnych kantów :-)

Kółeczka są oczywiście także przeplatane, więc lądują również w naszej frywolnej szkole, pomimo wakacji, gdzie w lipcu są tzw "interlocking rings"


a na dowidzenia jeszcze pokażę zdjęcie z moich ogrodowych prób sfotografowania niesfornych i rozsypujących się kółeczek :-)


Piękna pogoda wróciła na Mazowsze i tylko czekać jak zaczniemy narzekać na upał :-))))

Na tym już kończę, bardzo Wam dziękuję za odwiedziny, pomimo wakacyjnego czasu, dziękuję bardzo za każde miłe słowo pozostawione w komentarzach :-)

a teraz już mówię do zobaczenia i mam nadzieję, że następnym razem Was zaskoczę :-)
pozdrawiam serdecznie

Justyna



środa, 18 lipca 2018

Morskie opowieści :-)

Witajcie :-)
Ostatnio pisałam, że wreszcie pada deszcz i to dobrze dla roślinek, że sucho i że potrzeba. Teraz napiszę, że wody mamy pod dostatkiem i na razie wystarczy. A ponieważ tak zaczęłam od wodnych tematów, to gładko przejdę do większej wody, czyli morza, oceanu itp, czyli zaczynamy morskie opowieści :-) Ja jednak jestem, zwłaszcza ostatnio, monotematyczna i wszystko kojarzy mi się z frywolitką, więc i teraz tak będzie. Zobaczcie zresztą sami, czyż nie są to morskie fale z białymi grzywami na ich szczytach?




Wierzę, że i Wam się tak będzie kojarzył naszyjnik, który przygotowałam na prezent dla blogowej koleżanki, na spotkanie o który pisałam w poprzednim poście. Pierwszy raz sięgnęłam po taką formę wykorzystania frywolitki, ale efekt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W zasadzie to można by powiedzieć, że to takie frywolne korale. Wzór bardzo prosty (znaleziony TUTAJ), a zamiast koralików wykorzystałam tzw "sieczkę" kryształków, na którą zupełnie nie miałam pomysłu wcześniej, ale doczekała się i dobrze :-)



Korale mierzyłam tak, aby można było nosić jako dość długie, bądź owinąć dwukrotnie




Morski kolor kordonka Lizbeth i delikatność kryształków wymusiła na mnie dołożenie zdecydowanie morskich drobiazgów, więc do łańcuszka przy zapięciu dopięłam zaśniedziałe koło sterowe:


a na organzowym woreczku guzik z kotwicą:



A że w czerwcu w Szufladzie mamy właśnie taki morski temat z kotwicą w tle, to frywolne korale zostają tam wysłane :-)


Mam nadzieję, że naszyjnik się będzie dobrze nosił i będzie przypomnieniem mile spędzonych chwil :-) W zasadzie to powstał jeszcze drugi, ale o tym to może innym razem :-)

Teraz już grzecznie mówię do zobaczenia i lecę podrzucić linka żabie, bo termin do jutra :-)

pozdrawiam serdecznie

Justyna